Propozycja zszokowała samorządowców ze śląskich gmin. – Wniosek taki oceniamy negatywnie. To próba wyciągnięcia pieniędzy z samorządowej spółki. Tym bardziej groźna, że przedsiębiorstwo ma dziś gigantyczne kłopoty i wiele kosztownych inwestycji w planach. My chcemy, by była to spółka użyteczności publicznej, bo to gwarantuje naszym mieszkańcom pewność, że będziemy mieli wodę w kranach – mówi Michał Śmigielski, wiceprezydent Rybnika i członek Śląskiego Związku Miast i Gmin. To związek apeluje do marszałka województwa, by nie dopuścił do tego, że wodociągi będą nastawione wyłącznie na zysk akcjonariuszy. W spółce działy się ostatnio zdumiewające rzeczy. W grudniu 2013 r. wszedł do niej prokurator, którego zawiadomił obecny marszałek województwa Mirosław Sekuła (PO). Śledczy ma zbadać odpowiedzialność byłego już zarządu i rady nadzorczej za ich operacje finansowe i ryzykowną politykę inwestycyjną w ostatnim roku.
Spółką przez ostatnie kilka lat kierował działacz PO Jarosław Kania (w grudniu ubiegłego roku został odwołany, niedawno wyrzucono go też z Platformy). Okazuje się, że decyzje grupy Kani (w radzie i na kierowniczych stanowiskach zasiadali inni działacze Platformy, a cała spółka jest oblepiona politycznie powiązanymi pracownikami) przyniosły rekordowe w historii firmy straty. Wynieść mogą ponad 100 mln zł (wyniki finansowe zostaną zaprezentowane na walnym zgromadzeniu – dziś spółka nie chce ich ujawnić). Nie ma mowy o pomyłce – sytuację finansową górnośląskich wodociągów zbadali audytorzy z E&Y. Wyszło na jaw, że istnieje niebezpieczeństwo nieodzyskania 103 mln zł zaangażowanych w ryzykowną inwestycje. Chodzi m.in. o głośne w regionie poręczenie wykupu obligacji o wartości 20 mln zł firmy Inteko – należącej do Kolei Śląskich (innej spółki samorządu województwa, której działalność okazała się finansową i wizerunkową klapą). Niewypałem okazały się też inwestycje w zakup certyfikatów zamkniętych funduszy inwestycyjnych.
Pół miliarda do budżetu
Decyzje w sprawie przyszłości Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów zapadną jutro, 3 kwietnia, podczas nadzwyczajnego walnego zgromadzenia Akcjonariuszy. Śląskie gminy – m.in. Sosnowiec, Katowice, Ruda Śląska, Rybnik – aby mieć jakikolwiek wpływ na przyszłość spółki, kupiły na rynku niewielką liczbę akcji, dzięki czemu wezmą udział w walnym zgromadzeniu.
Przypomnijmy, o jakie pieniądze toczy się gra. Prywatni inwestorzy proponują wypłatę 304 mln zł. Do nich trafiłoby z tej kwoty 15 mln zł, przy ok. 20 mln zainwestowanych rok wcześniej w akcje spółki. Kontrwniosek marszałka województwa przewiduje obniżenie kapitału o około 60 mln zł poprzez zmniejszenie wartości każdej akcji tylko o 1 zł, a nie 5 zł. Cele samorządowego akcjonariusza i prywatnych inwestorów są rozbieżne – wodociągi chcą wrócić do stopniowego ograniczania działalności finansowej, a w przyszłym roku wydać największą w historii kwotę na inwestycje – ponad 70 mln zł – głównie na modernizację infrastruktury wodociągowej.
Mec. Piotr Bodych zapewnia, że wypłata ponad 300 mln zł nie pogorszy sytuacji wodociągów. – Te ogromne pieniądze zdeponowane w zapasie do niczego spółce nie służą – argumentuje. Przyznaje, że jeśli spółka chciałaby wrócić do działalności non profit, inwestorzy nie chcieliby w niej zostać. – Kupiliśmy akcje w celach komercyjnych, zażądalibyśmy odszkodowania – mówi.