- Nie było takiej instytucji, takiej osoby, która zainteresowałaby się przemocą w mojej własnej rodzinie. Ksiądz też nie przyszedł – powiedział Robert Biedroń w rozmowie z Moniką Olejnik, komentując wypowiedzi prawicy i hierarchów Kościoła na temat konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

Kiedy dziennikarka prowadząca audycję zapytała, czy po ratyfikacji konwencji będzie ktoś, kto będzie przeciwdziałać przemocy, Biedroń odpowiedział, że dziś „mamy instrumenty, których kiedyś nie było". – Gender zapuka, a nie ktoś w sprawie bicia – prowokowała Monika Olejnik. - Jeśli ten gender sprawi, że nie będzie przemocy, to wolę gender. Bo ksiądz się nie zjawił w tym domu, a takich domów w Polsce są miliony – odpowiedział Biedroń.

W polityce trzeba mieć odwagę, nie tylko kalkulować

Biedroń ocenił, że „prezydent Komorowski powinien konwencję jak najszybciej podpisać". Kiedy Monika Olejnik przypomniała, że oznacza to kłopoty w relacjach z Kościołem, Biedroń odpowiedział, że „w polityce trzeba mieć odwagę". – Nie tylko kalkulować koniunkturalnie, czy zostanę wybrany na prezydenta na następną kadencję, czy nie – stwierdził prezydent Słupska.

Robert Biedroń wypomniał też politykom prawicy, że kiedy w zgromadzeniu Rady Europy pracowano nad treścią konwencji o przeciwdziałaniu, ci, którzy „dzisiaj z mównicy sejmowej krzyczą, że to promocja gender i homoseksualizmu", nie zabierali głosu, choć mogli wpływać na treść dokumentu. – To jest trochę nie fair, że dzisiaj, dla doraźnych celów politycznych, rozgrywają tą konwencją – ocenił Biedroń.