Komorowski, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przekonuje, że - wbrew powszechnej opinii - w Polsce pozycja prezydenta jest "relatywnie mocna" na tle innych państw Europy. - To duże uprawnienia i duża odpowiedzialność - podkreśla. Zaznacza również, że "zły prezydent może siać destrukcję, blokować współpracę, psuć demokrację".

Prezydent odpiera zarzuty o to, że jest zbyt przychylny rządowi - tłumaczy iż "w prezydenturze nie chodzi o" kłótnie z premierem. - Prezydent jest arbitrem, który ocenia - kierując się konstytucją - posunięcia władzy wykonawczej i ustawodawczej, a czasami jest gwarantem apolitycznej logiki w funkcjonowaniu państwa - podkreśla.

Komorowski pytany o to, dlaczego to on, a nie Andrzej Duda powinien być prezydentem, stwierdza, że "głowa państwa musi mieć odpowiednią wiedzę i doświadczenie, które zdobywa się, przechodząc krok po kroku kręgi politycznego wtajemniczenia, wzloty i porażki". I przypomina, że on "w polityce jest od 40 lat" - a w tym czasie zajmował stanowiska szefa MON, marszałka Sejmu i - obecnie - prezydenta. Wyraża też nadzieje, że uda mu się wygrać wybory w I turze. - Ale każda próba przesądzenia tej sprawy jest przedwczesna i trąci arogancją - zastrzega.

I tura wyborów prezydenckich odbędzie się 9 maja. Z ostatnich sondaży wynika, że wybory nie rozstrzygną się w I turze - a w II turze spotkają się ze sobą urzędujący prezydent Bronisław Komorowski i kandydat PiS na prezydenta, Andrzej Duda.