Reklama

Kossak na giełdzie staroci

Po 22 latach odnalazł się skradziony z muzeum na Śląsku Cieszyńskim autoportret Wojciecha Kossaka z 1924 roku. Kupił go na stołecznej giełdzie staroci nieświadomy wartości dzieła koneser. Biegły, do którego się udał ocenił, że to autentyk wart 50 tys. zł

Aktualizacja: 18.06.2015 16:34 Publikacja: 18.06.2015 16:05

Kossak na giełdzie staroci

Foto: Policja

Do komendy policji w Bydgoszczy obraz przyniósł biegły rzeczoznawca, któremu zostawił go nowy właściciel zszokowany informacją, że kupił autentyczne, skradzione dzieło sztuki.

- Ekspert od razu rozpoznał, z jakim unikatem ma do czynienia i zawiadomił nas o tym – mówi „Rzeczpospolitej" Maciej Daszkiewicz z bydgoskiej policji.

Cenny obraz został skradziony w czerwcu 1993 roku w Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich, w woj. śląskim. Złodzieje przecięli kłódki i dostali się do środka, po czym ogołocili muzeum z 13 obrazów, przede wszystkim Wojciecha i Juliusza Kossaków. Wśród nich znalazł się również odnaleziony teraz autoportret z 1924 r. Wartość skradzionej kolekcji oszacowano wówczas na 36 tys. zł. Mimo starań dotąd udało się odzyskać zaledwie pięć skradzionych wtedy obrazów, obecny jest piątym. Los pozostałych nadal jest nieznany.

Nieoczekiwanie autoportret Kossaka odnalazł się na giełdzie staroci w Warszawie.

- Obraz kupił mieszkaniec Bydgoszczy, płacąc za niego około 3 tys. zł. Wygląda na to, że kupujący go, ale być może także sprzedający nie mieli świadomości, z czym mają do czynienia i nie wiedzieli, że obraz jest autentyczny – mówi Maciej Daszkiewicz.

Reklama
Reklama

Nowy właściciel nabytku tuż po przyjeździe do Bydgoszczy udał się do renomowanego rzeczoznawcy z zakresu badań dzieł sztuki, aby sprawdził, jaką wartość ma obraz. Kiedy usłyszał, że to autentyczne dzieło sztuki, które niemal ćwierć wieku temu zostało skradzione, był zaskoczony. – Od razu zdecydował, że obraz powinien wrócić do prawowitego właściciela. Zostawił go u biegłego, który z kolei zaniósł go na policję – mówi jeden z funkcjonariuszy.

Co działo się z Kossakiem przez lata, zanim trafił na stołeczny targ staroci – to śledczy będą próbowali ustalić. Sprawą zajęli się bydgoscy policjanci, którzy już przesłuchali zarówno biegłego, jak i nabywcę obrazu na temat okoliczności zakupu. Zebrane materiały zostaną przekazane do prokuratury w Cieszynie.

- Przestępstwo kradzieży z włamaniem z muzeum już się przedawniło, jednak będziemy prowadzić śledztwo w sprawie paserstwa i próbować ustalić osobę, która sprzedała Kossaka. Także po to, by sprawdzić, czy w jej posiadaniu mogą być inne skradzione przed laty dzieła sztuki – mówi „Rzeczpospolitej" Mariusz Lampart, prokurator rejonowy w Cieszynie.

Jak zaznacza, wszystko wskazuje na to, że koneser z Bydgoszczy, który kupił obraz nie znał jego wartości i nie wiedział, że pochodzi z przestępstwa. – Kiedy dowiedział się, że obraz figuruje w katalogu dzieł skradzionych zachował się wzorcowo i zostawił go u rzeczoznawcy, aby ten zwrócił go do muzeum – mówi prok. Lampart.

Obraz na razie został zdeponowany w Muzeum im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy.

Kradzież z 1993 r. – jak twierdzą śledczy – nie była przestępstwem na zlecenie. Niektóre z pięciu wcześniej odzyskanych obrazów odnajdowało się między innymi, również na targowiskach.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Walka o wolność na różnych frontach
informacja „Życia Warszawy”
Biletów na WKD nie kupimy przez aplikację. Przewoźnik rozwiązał umowę z mPay
Kraj
„Rzecz w tym”: Czy Polska może stać się suwerenna żywnościowo?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Warszawa
Warszawski PiS łączy siły z organizacjami pozarządowymi. Wypracują wspólny program?
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama