Po trzech latach i czterech miesiącach pobytu za kratami kibic Legii ma szansę jeszcze dziś być wolny. Wszystko zależy od tego, kiedy do kasy sądu zostanie wpłacone 50 tys. zł.
Pod koniec sierpnia Sąd Apelacyjny w Warszawie po raz kolejny przedłużył areszt wobec 37-letniego kibica Legii oskarżonego o przemyt dużej ilości marihuany z Holandii. Jego znajomi twierdzą, że mężczyzna jest niewinny i nie powinien siedzieć za kratami. Pełnomocnik kibica Michał Korolczuk dwa tygodnie temu złożył zażalenie na tę decyzję sądu. Podnosił w nim m.in, że ustały obawy matactwa, bo w ciągu trzech miesięcy jakie upłynęły od poprzedniego okresu przedłużenia aresztu sąd nie przeprowadził żadnego dowodu.
Dziś sąd uwzględnił jego zażalenie, wcześniej przychyliła się do niego prokuratura. - Ten areszt trwał za długo. Areszt nie może zastępować kary, na tym etapie postępowania – mówi „Rzeczpospolitej" Dariusz Korneluk, prokurator apelacyjny w Warszawie.
Jerzy Leder, rzecznik Sądu Apelacyjnego przyznaje, że areszt w przypadku tego oskarżonego nie miał już racji bytu. – W tym przypadku wystarczy dozór i poręczenie majątkowe. Nie ma powodu, by w tym przypadku zachodziła przesłanka surowej kary, bo im dłużej areszt trwa, tym ona jest słabsza – mówi sędzia Leder. Sędzia dodaje, że na razie nie ma informacji o wpłaceniu kaucji za kibica. Mec. Michał Korolczuk mówi, że stanie się to na pewno dzisiaj i zaraz po wpłaceniu pieniędzy, sąd powinien wydać decyzję o zwolnieniu jego klienta z aresztu.
– Spodziewałam się takiej decyzji sądu. Odwołuje się ona do standardów europejskich – podkreśla mec. Korolczuk. Dodaje, że dziś ma urodziny i decyzja sądu to najlepszy prezent dla niego.