Socjalistyczna Komisja pod wodzą chadeka

Pochwała deficytów budżetowych i równa płaca to hasła Komisji Europejskiej

Aktualizacja: 03.11.2015 20:29 Publikacja: 03.11.2015 20:03

Socjalistyczna Komisja pod wodzą chadeka

Foto: AFP

Juncker zachowuje się, jakby był socjalistycznym politykiem. Bardziej zależy mu na uznaniu socjalistycznych polityków w Parlamencie Europejskim niż na akceptacji chadeckich rządów – mówi w nieoficjalnej rozmowie wysoki rangą urzędnik Komisji Europejskiej.

Jej przewodniczący Jean-Claude Juncker świętuje właśnie rocznicę sprawowania urzędu. Został szefem KE, bo jego frakcja polityczna – Europejska Partia Ludowa – wygrała wybory do Parlamentu Europejskiego w maju 2014 roku.

Patrząc na już podjęte decyzje i zapowiedzi działań, trudno jednak domyślić się, że to agenda centroprawicowego rządu. I że Komisja jest zdominowana przez przedstawicieli partii chadeckiej, liberalnej i konserwatywnej, a tylko 8 z 28 komisarzy to socjaliści.

Efekt LuxLeaks

To Parlament Europejski i jego szef Martin Schulz wymyślili proces zwany „spitzenkandidaten", czyli nominowania przez frakcje w PE kandydatów na szefa Komisji jeszcze przed wyborami. Socjaliści wskazali Schulza, chadecy – Junckera. Luksemburczyk zawdzięcza więc swoje stanowisko Schulzowi, który miał nadzieję, że to on i jego frakcja wygrają wybory.

To jeden z powodów, dla których teraz okazuje socjalistom wdzięczność. Inny jest dużo bardziej prozaiczny.

– Boi się, co mogłoby wyniknąć ze śledztwa w sprawie LuxLeaks – mówi nam unijny dyplomata. Kilka dni po objęciu stanowiska szefa KE Juncker stał się bohaterem skandalu podatkowego zwanego LuxLeaks. Międzynarodowe konsorcjum dziennikarzy śledczych ujawniło, że przez lata około 340 ponadnarodowych firm unikało płacenia podatków dzięki specjalnemu mechanizmowi stworzonemu dla nich w Luksemburgu rządzonym wtedy przez Jeana-Claude'a Junckera.

Koncerny nie płaciły podatków w krajach, w których uzyskiwały dochody, jak np. w Polsce czy w Grecji, ale w Luksemburgu. Tam podatki były co prawda bardzo niskie, ale przez efekt skali państwo zarabiało na tych oszustwach. Afera mogła oznaczać koniec kariery Junckera. Pomógł mu jednak Parlament Europejski, w którym główne siły polityczne, w tym właśnie socjaliści, zablokowały powstanie specjalnej komisji śledczej.

Inni nasi rozmówcy wskazują na kwestie ideowe. – Juncker wywodzi się z tej części chadecji, gdzie zawsze bardzo żywe były kwestie społeczne. Jego sympatia do socjalistów wcale nie dziwi – mówi nam jeden z ważnych polityków chadeckich w PE.

Fiskalny luz

Powodów jest więc wiele – od osobistej wdzięczności po wyznawane wartości – ale skutek ten sam: przechył w stronę socjalistyczną. Komisja Junckera wyraźnie odwróciła rozpoczęty po kryzysie finansowym proces zaostrzania polityki fiskalnej.

Inicjowane w ostatnich latach przez Brukselę regulacje miały na celu zapobieżenie sytuacji, w której jeden kraj strefy euro, jak np. Grecja, dowolnie traktuje budżetowe wymogi i potem wpędza innych w kłopoty. Juncker dokonał ostrego zwrotu.

W styczniu Komisja opublikowała wytyczne dotyczące interpretacji zapisów paktu stabilności i wzrostu, które pozwalają na odwlekanie kary, dla tych krajów, których deficyt budżetowy systematycznie przekracza dopuszczalny limit 3 procent produktu krajowego brutto. Cel jest szczytny: więcej oddechu dla rządów, których głównym celem jest tworzenie miejsc pracy i generowanie wzrostu gospodarczego. Temu samemu celowi ma zresztą służyć fundusz inwestycyjny Junckera o wartości 315 mld euro.

Ale metoda wątpliwa, bo interpretacja KE pozwala na odstępstwa od sankcji tam, gdzie kraj tylko zapowiada reformy strukturalne. Dzięki twórczej interpretacji Komisji Junckera na ulgę mogły liczyć rządy Francji (której były minister finansów Pierre Moscovici jest obecnie komisarzem ds. euro), Włoch i Belgii. To podejście nie podoba się Niemcom.

Sprzeciw Berlina i EBC

– W Berlinie widać coraz większy sceptycyzm i coraz mniejsze przekonanie, że Komisja pilnuje dyscypliny w strefie euro – mówi nam polityk niemieckiej chadecji. Poważną krytykę przypuścił nawet Europejski Bank Centralny, który przecież w ostatnich latach też zasłynął bardziej twórczym i liberalnym podejściem do wymogów traktatowych.

W opublikowanym właśnie biuletynie ekonomicznym EBC krytykuje Komisję za samą klauzulę elastyczności oraz za sposób jej stosowania. Po pierwsze, zauważa frankfurcka instytucja, nie każda reforma strukturalna prowadzi do oszczędności budżetowych. Nie można więc z góry oceniać jej przydatności dla zmniejszania deficytu w średnim czy długim terminie.

Tym bardziej więc, i to po drugie, klauzula ta nie może być stosowana z góry, czyli tylko w reakcji na zapowiedzi rządu. Bo one mogą wcale nie wejść w życie, a nawet gdy wejdą, to ich skutek dla budżetu nie jest z góry znany.

Równość płacy

Drugim przykładem służebności Junckera wobec socjalistów jest głoszona przez niego idea „tej samej płacy za tę samą pracę w tych samych warunkach". Dla socjalistów hasło to ma być sposobem na storpedowanie dyrektywy usługowej, dzięki której delegowani pracownicy z Polski mogą we Francji wykonywać pracę za mniejsze pieniądze niż Francuzi. Co prawda trzeba im płacić minimalną pensję francuską, ale to i tak mniej niż to, czego żądają francuscy pracownicy.

O co dokładnie chodzi Junckerowi, nie wiadomo. Czy o to, żeby przepisy unijne nie były obchodzone, jak to się teraz często dzieje, i żeby rzeczywiście stosować zasadę lokalnej płacy minimalnej?

Czy może o coś więcej, czyli żeby pracownicy wykonujący te same obowiązki w tym samym miejscu dostawali identyczne wynagrodzenie?

To drugie pachnie utopijnym i niemożliwym do zrealizowania socjalizmem. Ale lewicy europejskiej taki pomysł bardzo się podoba. Prawdopodobnie w grudniu Komisja przedstawi konkretną propozycję w tej sprawie.

W Komisji są pomysły bardziej rynkowe. Na przykład Elżbieta Bieńkowska, komisarz przemysłu, przedsiębiorstw i rynku wewnętrznego, forsuje strategię jednolitego rynku, która ma usunąć bariery w przepływie usług. Są już wstępne zapowiedzi, ale urzędnicy dopiero pracują nad ostatecznym kształtem propozycji legislacyjnych. Na kolejnych etapach może się okazać, że te, które nie podobają się socjalistom, jak np. paszport usługowy, zostaną przez Junckera wyrzucone.

Jest to możliwe, bo luksemburski polityk wprowadził bardzo scentralizowany model zarządzania Komisją, gdzie każdy projekt jest bardzo dokładnie badany przez jego gabinet i sekretariat generalny KE pod kątem zysków politycznych i narażania się, lub nie, poszczególnym państwom członkowskim. W takim modelu pojedynczym komisarzom bardzo trudno rozbłysnąć własnym blaskiem i forsować swoje pomysły wbrew przewodniczącemu.

Wyjątkiem jest może Margrethe Vestager, powszechnie ceniona komisarz ds. konkurencji, która ściga Gazprom, Google i koncerny ulokowane w Luksemburgu. Nie zważa więc na interesy osobiste czy polityczne przewodniczącego. Ale to wyjątek, na który pozwala szczególne umocowanie Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji, zawsze trochę z boku wobec innych departamentów Komisji.

Reszta musi się podporządkować Luksemburczykowi.

Anna Słojewska z Brukseli

Juncker zachowuje się, jakby był socjalistycznym politykiem. Bardziej zależy mu na uznaniu socjalistycznych polityków w Parlamencie Europejskim niż na akceptacji chadeckich rządów – mówi w nieoficjalnej rozmowie wysoki rangą urzędnik Komisji Europejskiej.

Jej przewodniczący Jean-Claude Juncker świętuje właśnie rocznicę sprawowania urzędu. Został szefem KE, bo jego frakcja polityczna – Europejska Partia Ludowa – wygrała wybory do Parlamentu Europejskiego w maju 2014 roku.

Pozostało 94% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo