– Pojazd trafił do nas za sprawą działań płk. Tomasza Ogrodniczuka, kustosza w Muzeum Wojska Polskiego w połowie 2015 roku. Był wrakiem. Wcześniej przez 30 lat był celem poligonowym w Belgii – opowiada Elżbieta Wawrzynkiewicz, prezes Wojskowych Zakładów Motoryzacyjnych.
Na miejscu słynny niszczyciel został rozebrany do przysłowiowej „śrubki". Później sprawdzono, które części nadają się do ponownego wykorzystania, a które trzeba będzie kupić lub dorobić.
– Obecnie trwa kompletacja podzespołu układu jezdnego. Po postawieniu podwozia na gąsienicach zostanie postawiona wieża – opowiada prezes Wawrzynkiewicz.
Przyznaje, że najbardziej problematyczna jest dokumentacja oraz dostępność części. – W przypadku dokumentacji pomocą służą nam wolontariusze z całego świata, którzy przesyłają zdjęcia bądź fragmenty posiadanej dokumentacji – dodaje pani prezes.
Naprawa niszczyciela czołgów w poznańskich zakładach jest realizowana w ramach umowy marketingowej. – My udostępniamy miejsce, narzędzia oraz udzielamy wsparcia technicznego. U nas też wykonywane są takie prace, jak śrutowanie, korundowanie, malowanie – wyjaśnia prezes Wawrzynkiewicz. Dodaje, że czas naprawy będzie zależał od dostępności części.