Marcinkiewicz ocenił, że przywódcą tej nowej opozycji nie zostanie lider KOD Mateusz Kijowski, które jest dobrym organizatorem, a nie ma "iskry Bożej" potrzebnej politycznemu przywódcy. Petru miał szansę stać się przywódcą opozycji, ale - jak uważa gość programu - ale "zbyt wiele razy się pomylił", z kolei Grzegorz Schetyna popełnia "dramatyczne błędy".
- Za rok, dwa, okaże się, kto może stanąć na czele zjednoczonej opozycji. Wyobrażam sobie taką sytuację, w której za rok Tusk rezygnuje z walki o drugą kadencję w Radzie Europejskiej i wraca do Polski, a wtedy - kto wie - mówił Marcinkiewicz. - Na razie Tusk się jeszcze źle kojarzy, z błędami i z ciepła wodą w kranie. Ale to się może przez rok zmienić.
Poparcie przez PiS dla Donalda Tuska w wyborze na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej, zadeklarowane przez Ryszarda Czarneckiego, Marcinkiewicz uznał za gest wizerunkowy, który PiS nic nie kosztował. Zwłaszcza że - jak podkreślił Marcinkiewicz - w Brukseli wiele rzeczy dzieje się "podskórnie" i już rozmawia się o tym, kto miałby zastąpić Donalda Tuska.
- Wcale nie jest tak, że Tusk jest murowanym kandydatem - uważa.
Według byłego premiera PiS ma bardzo dobrych specjalistów od PR, ale nie dbają oni o wizerunek tej partii za granicą.
Marcinkiewicz stwierdził też, że negatywną na Zachodzie opinię o rządzie PiS kształtuje głównie jego nieprzewidywalność. Powiedział również, że spodziewa się obniżki ratingu Polski przez agencję Moody's, co spowoduje, że PiS "drogo zapłaci" za brak odpowiedniej polityki wobec instytucji finansowych" oraz za skupienie się wyłącznie na Stanach Zjednoczonych, a lekceważenie na przykład Niemiec.