Polska musi się spodziewać przyjazdu nawet kilkunastu tysięcy cudzoziemców, którzy złożyli w Polsce wniosek o ochronę międzynarodową, ale z niej nie skorzystali i uciekli do Europy. To głównie Rosjanie narodowości czeczeńskiej – wynika z danych Urzędu do spraw Cudzoziemców przygotowanych dla „Rzeczpospolitej".
Procedury dublińskie zobowiązują państwo członkowskie, w którym cudzoziemiec złożył wniosek o ochronę międzynarodową, o dokończenie procedury rozpatrzenia wniosku. Mówiąc wprost: tam gdzie emigrant złożył wniosek, tam musi czekać na jego rozpatrzenie.
Tak się jednak nie dzieje. Emigranci masowo traktują Polskę jako przystanek i bramę Europy – na granicy składają wniosek o ochronę, po czym, nie czekając na decyzję, jadą do bogatych państw Europy, głównie Niemiec. To niezgodne z prawem, ale praktycznie bez sankcji dla cudzoziemca. Urząd do spraw Cudzoziemców ich wniosek musi więc umorzyć.
O skali problemu mówią statystyki: ok. 76 proc. spraw w ciągu ostatnich dziesięciu lat o udzielenie ochrony międzynarodowej zostało w Polsce umorzonych. – Te dane pokazują, że procedura uchodźcza jest często wykorzystywana do tego, żeby nielegalnie migrować najczęściej na zachód Europy – podkreśla Jakub Dudziak, rzecznik urzędu.
Niedoszły uchodźca z Polski, który odnajduje się np. w Niemczech, nie może liczyć na ochronę w tym państwie, ale przez wiele ostatnich lat mógł w tym kraju spokojnie żyć. Teraz to się skończyło, bo państwa Europy Zachodniej mają nadmiar emigrantów. A kolejne ponad 100 tys. czeka w obozach Grecji i Włoch, ale m.in. Polska odmawia ich przyjęcia.