Doświadczenie w moskiewskim Instytucie Problemów Biomedycznych miało wykazać, jak ludzie radzą sobie z długimi lotami kosmicznymi. 31 marca za uczestnikami eksperymentu zamknął się właz symulatora udającego statek kosmiczny. Od tej pory byli zdani praktycznie tylko na siebie. Owszem, mogli się połączyć w każdej chwili z „kontrolą lotów”, ale takie pogaduszki wymagały sporej dozy cierpliwości, gdyż – wzorem tego, co działoby się podczas prawdziwej ekspedycji w kierunku Czerwonej Planety – wymiana zdań była obciążona 40-minutowym poślizgiem.
W skład załogi weszło czterech Rosjan: biolog Siergiej Riazanski, inżynier Oleg Artemiez, fizjolog Aleksiej Szpakow oraz lekarz Aleksiej Baranow, a także pochodzący z Niemiec inżynier Olivier Knickel oraz francuski pilot Cyrille Fournier.
Choć wnętrza symulatora są wyłożone boazerią i przypominają domek letniskowy, plan dnia uczestników bardzo przypominał to, co robiliby prawdziwi zdobywcy kosmosu. Naukowcy zadbali, by przez 105 dni trwania eksperymentu ochotnicy nie mieli okazji narzekać na nudę.
[srodtytul]Od rana badania[/srodtytul]
Jak opisuje w dzienniku pokładowym Cyrille Fournier, pierwszą rzeczą po przebudzeniu było wykonanie badań medycznych – zmierzenie temperatury, tętna i ciśnienia krwi. Potem przychodził czas na poranną toaletę, uwieńczoną pobraniem moczu do analizy. „To, co w domu trwa dwie minuty, tu zajmuje 25!” – pisał w dzienniku Fournier.