– Wierzę, że w przyszłym tygodniu spotkamy się wszyscy na mszy świętej – mówił ks. Wojciech Lemański na porannej mszy o godz. 10 w kościele w Jasienicy.
Dziś, zgodnie z decyzją arcybiskupa Henryka Hosera, przestał być proboszczem parafii nieopodal Tłuszcza. Wbrew nakazowi biskupa nie zamierza jej jednak opuszczać. – Nie mógłbym opuścić parafii, bo wierni mnie nie wypuszczą – żartował. I dodawał, że zamierza pozostać aż do wyjaśnienia sprawy.
W niedzielę od rana przed kościołem w Jasienicy pod Tłuszczem ustawiały się wozy transmisyjne największych stacji telewizyjnych, a na wprost wejścia stanął wielki reflektor. Kamery towarzyszyły pierwszej mszy o godz. 8 i kolejnej, dwie godziny później. Wierni, lekko spłoszeni obecnością kamer, skupieni byli jednak przede wszystkim na mszy.
– Przyszłyśmy drugi raz, chociaż wczoraj byłyśmy na osiemnastą. W tych ostatnich dniach chcemy jak najwięcej skorzystać z mądrości naszego księdza – tłumaczyła „Rz" emerytka pani Maria. Podobnie jak dla większości jasieniczan, wiadomość o odejściu proboszcza była dla niej ciosem: – Popłakało się trochę, a potem była już tylko modlitwa, bo co innego mogę dla niego zrobić? – pyta. – Mnie nie interesują jego spory z arcybiskupem. Wiem tylko, że to najlepszy ksiądz, jakiego miała ta parafia. Pierwszy od lat, który potrafił zjednoczyć wokół kościoła i starych, i młodych.
– Tyle w kościele mówią o wybaczaniu, a sami wybaczyć nie mogą? Co z tego biskupa za katolik! – utyskiwała z kolei pani Barbara.