Reklama

Błażej Kmieciak: Mam ręce, za które (nie)ręczę

Film braci Sekielskich nie jest antyklerykalny. To raczej droga krzyżowa, tym bardziej bolesna, bo przeżywana w liturgicznym Okresie Zmartwychwstania.

Aktualizacja: 14.05.2019 17:06 Publikacja: 14.05.2019 17:01

Błażej Kmieciak: Mam ręce, za które (nie)ręczę

Foto: kadr z filmu "Tylko nie mów nikomu"

Premiera filmu: „Tylko nie mówi nikomu” miała miejsce nieco ponad godzinę od zakończenia się uroczystości święceń kapłańskich w katowickiej katedrze Chrystusa Króla. Jechałem tam do bliskiego mi (jeszcze) diakona. Miałem świadomość, że po południu internet wybuchnie od komentarzy. Widząc zapowiedzi i wywiady z twórcami tej produkcji wiedziałem, że film ten będzie boleć lecz jego „lektura” mnie nie ominie. Patrzyłem na dziewięciu młodych kandydatów do prezbiteratu zadając sobie pytanie: „Jakimi będziecie kapłanami?”

Dłonie i łzy

Liturgia święceń ma kilka mocnych momentów. Zapewne wielu z nas kojarzy gest prostracji, gdy diakoni, słuchając Litanii do Wszystkich Świętych, leżą w pokornym geście krzyża przed biskupem, któremu przyrzekają również posłuszeństwo. Jest także chwila, gdy każdy z nich podchodzi do swojego pasterza, a ten naciera mu dłonie świętym olejem krzyżma. Właśnie o tej chwili nie przestają myśleć. Mój serdeczny przyjaciel opowiadał mi, iż była niegdyś taka tradycja, że kapłan przechowywał z szacunkiem chustkę, w którą wycierał ręce w trakcie tego ceremoniału, do momentu śmierci swojej matki. Nakładało się ją następnie na dłonie zmarłej już w trumnie. Moja żona w rozmowie na ten temat uświadomiła mi coś bezcennego. Bardzo jasno zaznaczyła, że przestępczych działań seksualnych księży nie można w pełni porównać do podobnych czynów podejmowanych przez np. nauczycieli. Właśnie namaszczenie przez biskupa dłoni nowych prezbiterów powoduje, że grzech i zło przez nich uczynione ma wręcz demoniczny wymiar. Po mszy prymicyjnej zachował się zwyczaj całowania młodych kapłanów w dłonie. Nie jest to żadne tanie poniżanie ludu. To pokazanie najwyższego szacunku wobec Boga, którego w sobie ma nosić kapłan, Boga którego tymi namaszczonymi dłońmi ksiądz ma dotykać. W filmie braci Sekielskich motyw dłoni jest bardzo obecny. Pani Ania wprost przypomina starszemu kapłanowi, co obrzydliwego robił jej dłońmi. Każdy kolejny bohater opowieści z drżącym głosem mówił o dłoniach kapłanów, którzy kazali i przymuszali do czynienia zła w paradoksalnie „najczystszej” postaci. Każdy kolejny kadr tej produkcji przypominał mi słowa Darka Malejonka, który w piosence „Dzikie serce” wyśpiewuje, zapewne bliskie wielu ofiarom zwroty:

„Uczyli mnie
Tresowali mnie
Żeby chcieć
Więcej i więcej”

Te cztery wersy w zasadzie streszczają postawę mężczyzn, którzy chodząc w sutannach zafundowali dzieciom horror, o czym już, jako dorosłe osoby mówią głośno.

Pytanie kapłanie

Po obejrzeniu tego filmu nie mogę przestać myśleć nie tyle o przedstawionych w nim księżach, ale paradoksalnie wracam myślą do nowowyświęconych prezbiterów. W sobotę patrzyłem na tych młodych mężczyzn. Widziałam w nich pasję, radość, niesamowity wręcz pokój. Każdemu z nich życzyłem, by mógł wyśpiewać podobnie, jak wspomniany już przeze mnie lider Maleo Reggae Rockers:

Reklama
Reklama

„Wszystko co mam
To ręce
Za które ręczę

Wszystko co mam
To serce
Nie mam nic więcej”

Ci świetnie wykształceni panowie rozpoczną nie tylko pełnienie posługi. Podejmą oni zawód, który w ciągu ostatniej dekady stracił tak bardzo na społecznym zaufaniu. To noszona przez nich koloratka u części osób może dzisiaj powodować automatycznie złość. Pojawią się pytania: Co to za ksiądz? Jaką ma przeszłość? Jaki ma stosunek do dzieci?

Przerażają mnie słowa i postawy przybrane przez nagranych w filmie kapłanów. Nie tylko sprawców, ale również tych, którzy nagle „kończą rozmowę”, gdy dowiadują się o wyroku jaki ciąży na głoszącym rekolekcje koledze po fachu. Pierwszy z wypowiadających się księży nagle zakrywa twarz, przeprasza, mówi także, że się boi. Ja mam w głowie nie tyle jego słowa, ile rączej dźwięk wyjącego głosu jego ofiary, wspomnianej Pani Ani, która – rozmawiając z nim- na chwilę wróciła do piekła, które doskonale o sobie przypomniało. Jak widać jej oprawca miał rację, diabeł wtedy, na tamtej plebanii triumfował.

 

Ale co dalej…

W dniu premiery: „Tylko nie mów nikomu” Kościół czytał Ewangelię według św. Jana. Pada w niej ze strony Jezusa pytanie: „To was gorszy?” Komentarze po tym filmie w sposób jednoznaczny wskazują, że ponad 10 milionów ludzi doświadczyło zgorszenia oglądając dotąd ten film. Ale co dalej? Czy chcemy zniszczyć pedofilię w Kościele? Czy też raczej chcemy zniszczyć Kościół przez walkę z obecną w działaniach części jego synów pedofilią? Obrazy z tego filmu gorszą w sposób niewyobrażalny. Ale one także bolą, w jakiś szczególny, dotąd niepoznany sposób. A zatem co dalej? Czego chcemy? Likwidacji Kościoła, delegalizacji działań księży i biskupów?

Reklama
Reklama

Rozliczenie zbrodni musi być podjęte w sposób w pełni transparentny. Działania Kościoła w tej kwestii budzą jednak we mnie wyraźne wątpliwości. Z jednej strony realizowane są procedury. Z drugiej natomiast perspektywy, o czym wspomniał w ostatnich tygodniach o. Adam Żak, język używany przez hierarchów świadczy o daleko idącym nie zrozumieniu problemu. Ja bym dodał do tego brak współdziałania ze świeckimi ekspertami. W filmie bardzo mocno pada pytanie ze strony jednego (prawdopodobnie) z delegatów kościelnych zdziwionego, że nastolatek nie reagował na molestowanie. Czy kapłan ten miał świadomość, że podobnym pytanie rani tego człowieka? Czy za procedurą dostrzegł w ogóle człowieka? Zmiany niewątpliwie nastąpią: albo pozytywne, pokazujące pragnienie owej zmiany, albo negatywne, w których zmiana przyjdzie boleśnie sama.

Jak jednak kochać Kościół po filmie braci Sekielskich? Dla części z nas będzie to trudniejsze. Ja wracam jednak do bliskiego mi „świeżo upieczonego” kapłana. Gdy szliśmy z moją żoną i córką, by złożyć mu życzenia, podbiegł do nas pewien diakon. Taka postać, która zaraża radością. Uściskał nas, a naszą córcię po nosie tradycyjnie posmyrał, stawiając potem znak krzyża na czółku. Gdy dotarliśmy do naszego neoprezbitera widać było wielką radość w jego oczach, szczęście, że chciało się nam do niego na chwilę dotrzeć z tak daleka. Nasza córka rzuciła mu się na szyję. I o ten widok paradoksalnie trzeba dzisiaj walczyć:

- o zaufanie do księdza,

- o zaufanie do jego radości,

- o zaufanie do jego bliskości.

W końcu jak ks, Jan Kaczkowski słusznie powiedział „Lubię porównywać bliskość do mięśnia. Ten mięsień miłości, bliskości, a także sumienia musi być wyćwiczony na trudne czasy”. A skoro czasy nastały trudne, to warto i ks. Jana Twardowskiego przypomnieć:

Reklama
Reklama

„Nie martw się
że się Kościół przewróci      
że znów grzesznik      
dłubie dziurę w niebie    
magistrze, doktorze, głuptasku      
nie martw się o Boga      
ale o siebie”



Premiera filmu: „Tylko nie mówi nikomu” miała miejsce nieco ponad godzinę od zakończenia się uroczystości święceń kapłańskich w katowickiej katedrze Chrystusa Króla. Jechałem tam do bliskiego mi (jeszcze) diakona. Miałem świadomość, że po południu internet wybuchnie od komentarzy. Widząc zapowiedzi i wywiady z twórcami tej produkcji wiedziałem, że film ten będzie boleć lecz jego „lektura” mnie nie ominie. Patrzyłem na dziewięciu młodych kandydatów do prezbiteratu zadając sobie pytanie: „Jakimi będziecie kapłanami?”

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kościół
Kolejny rekord fundacji ojca Tadeusza Rydzyka. Podatnicy hojni jak nigdy
Kościół
Z agencji towarzyskiej do klubokawiarni ewangelizacyjnej. Ksiądz otwiera lokal w centrum Warszawy
Kościół
Nowe badania: Czy Jan Paweł II wciąż jest autorytetem dla Polaków?
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Kościół
Biskup Krzysztof Zadarko: Nie widzę manifestacji muzułmanów. Widzę marsze z hasłami nienawiści
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama