Wojna na Ukrainie pożera mężczyzn. Ukraińskie firmy biją na alarm, nie ma komu pracować

Mobilizacja pogłębia deficyt pracowników nad Dnieprem, ale też napędza szarą strefę. Wielu mężczyzn decyduje się na założenie własnej działalności, by uniknąć poboru do wojska.

Aktualizacja: 04.06.2024 06:34 Publikacja: 03.06.2024 20:08

Wojna na Ukrainie pożera mężczyzn. Ukraińskie firmy biją na alarm, nie ma komu pracować

Foto: AFP

Pod koniec zeszłego roku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski tłumaczył, że nie może zmobilizować naraz pół miliona ludzi (a tego wówczas domagali się ukraińscy dowódcy), bo ukraińskie przedsiębiorstwa nie będą miały rąk do pracy. Wygląda jednak na to, że Władimir Putin nie pozostawił władzom w Kijowie wyboru – muszą mobilizować tysiące nowych żołnierzy, by powstrzymywać natarcie Rosjan na wielu odcinkach frontu. To z kolei mocno uderza w większość ukraińskich przedsiębiorstw, które muszą wysyłać pracowników na wojnę.

Na Ukrainie mobilizują wszystkich: kierowców, aktorów, dziennikarzy

Kijowskie metro musiało zmniejszyć częstotliwość kursowania pociągów. Powód – masowa emigracja i mobilizacja pracowników. Mer Kijowa Witalij Kliczko alarmuje, że w wielu przedsiębiorstwach komunalnych stolicy brakuje pracowników. Chodzi m.in. o budowę dróg (w tej branży w Kijowie brakuje nawet 30 proc. robotników), ale też kierowców, hydraulików i pracowników służby zdrowia. Wszystko dlatego, że przedsiębiorstwa należące do infrastruktury krytycznej mogą zatrzymać jedynie 50 proc. podlegających mobilizacji pracowników. Reszta w każdej chwili może zostać wezwana do armii. Problem dotyczy nie tylko Kijowa.

Czytaj więcej

Ukraińcy w wieku poborowym w Polsce. Co myślą o mobilizacji?

W Mikołajowie z powodu braku kierowców władze musiały zmniejszyć liczbę autobusów miejskich. Podobna sytuacja jest w Dnieprze. Lokalne media alarmują, że niedługo zabraknie nie tylko kierowców transportu miejskiego, ale też nie będzie komu wywozić śmieci. Kilka dni temu z powodu mobilizacji pracowników działalność musiał wstrzymać Teatr Dramatyczny w Czernihowie. Z kolei na stronie rządu pojawiła się petycja z apelem do władz o niemobilizowanie do armii pracowników ukraińskiej straży pożarnej i służby ds. sytuacji nadzwyczajnych. Bo część z nich też otrzymała wezwania z komend uzupełnień.

– To nasi obrońcy i ratownicy, którzy za każdym razem ryzykują swoje życie, zwłaszcza podczas stanu wojennego w kraju – czytamy w petycji, którą w ciągu zaledwie kilku dni podpisało ponad 30 tys. Ukraińców.

Mobilizują też dziennikarzy. Kilka dni temu do wojska zabrano Dmytro Denkowa, szefa działu ekonomicznego Ukraińskiej Prawdy, najważniejszego portalu nad Dnieprem.

Tak wyglądała sytuacja na froncie w 830 dniu wojny

Tak wyglądała sytuacja na froncie w 830 dniu wojny

PAP

Ukraina. Szara strefa kwitnie

Eksperci nad Dnieprem wskazują, że mobilizacja pogłębia problemy dużych i średnich przedsiębiorstw, bo wielu ukraińskich mężczyzn ucieka do własnej działalności gospodarczej. – Jedna niemiecka firma otworzyła w Ukrainie fabrykę i nie może znaleźć pracowników, mimo że oferuje cały pakiet socjalny. Nie chcą pracować, wolą zakładać tak zwane „FOP-y” (osoba fizyczna – przedsiębiorca – red.), bo dzięki temu mogą płacić mizerne podatki albo wcale. To też daje im możliwość zarabiania na lewo i zatrudniać nielegalnie pracowników. Wielu Ukraińców pracuje więc w szarej strefie, otrzymują wynagrodzenie „w kopercie” – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksandr Ochrimenko, znany kijowski ekonomista. – Niektórzy mężczyźni nie chcą pracować w dużych firmach, bo zarobią znacznie mniej i pracodawca będzie musiał zgłosić ich do komendy uzupełnień. Mając własną działalność lub pracując na czarno, łatwiej uniknąć poboru, bo ciężko takie osoby zlokalizować. Przez to brakuje pracowników w dużych firmach – dodaje.

Statystyki rządowe wskazują, że tylko w ubiegłym roku Ukraińcy otworzyli najwięcej jednoosobowych firm (ponad 300 tys.) w najnowszej historii kraju. Nad Dnieprem jest ich już ponad 2 mln i liczba ta ciągle rośnie. Tylko w pierwszym kwartale bieżącego roku na taką działalność zdecydowało się ponad 70 tys. Ukraińców.

Większość ukraińskiej gospodarki znajduje się w szarej strefie. W czasie wojny to ma swoje plusy. Wchodzę do sklepu i wszystko mam, mogę też zamówić dowolny towar i szybko go otrzymam.

Ołeksandr Ochrimenko, ukraiński ekonomista

– Większość ukraińskiej gospodarki znajduje się w szarej strefie. W czasie wojny to ma swoje plusy. Wchodzę do sklepu i wszystko mam, mogę też zamówić dowolny towar i szybko go otrzymam. Mieliśmy problemy z generatorami prądu, ale po dwóch–trzech tygodniach rynek został nimi zalany – mówi ekonomista.

Kto będzie odbudowywał Ukrainę?

Duże korporacje już za pośrednictwem mediów zachęcają Ukraińców do legalnej pracy, muszą też podwyższać pensje. Zrobiły to (od 1 maja podniosły wynagrodzenia od 5 do 25 proc.) zakłady należące do grupy metalurgicznej Metinvest Rinata Achmetowa, które najbardziej odczuły skutki mobilizacji. Co szósty pracownik korporacji (zatrudnia ona ponad 50 tys. ludzi) znalazł się już szeregach armii ukraińskiej. – W niektórych zakładach nie możemy powrócić nawet do 50–60 proc. produkcji, którą mieliśmy przed wojną. Przyczyna – ludzie. To wspólny problem dużego biznesu, który pracuje w Ukrainie – alarmowała w kwietniu Tetiana Petruk, jedna z dyrektorek Metinvestu.

Czytaj więcej

Walka z wiatrakami. Jak na Ukrainie ścigają ukrywających się przed poborem?

Obecnie ponad 70 proc. pracodawców Ukrainy narzeka na brak pracowników. Kto więc będzie odbudowywał zniszczone rosyjskimi bombami miasta po zakończeniu wojny? – Bez sprowadzenia dużej ilości imigrantów nie poradzimy sobie. Przeciętni Ukraińcy dzisiaj nad tym się jednak nie zastanawiają, bo to bardzo odległa perspektywa. Ta wojna może trwać jeszcze długo. Dla ludzi ważne jest dzisiaj to, by paliwo było na stacjach i sklepy były wypełnione towarami. Resztę odkładają na później – mówi Ochrimenko.

Pod koniec zeszłego roku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski tłumaczył, że nie może zmobilizować naraz pół miliona ludzi (a tego wówczas domagali się ukraińscy dowódcy), bo ukraińskie przedsiębiorstwa nie będą miały rąk do pracy. Wygląda jednak na to, że Władimir Putin nie pozostawił władzom w Kijowie wyboru – muszą mobilizować tysiące nowych żołnierzy, by powstrzymywać natarcie Rosjan na wielu odcinkach frontu. To z kolei mocno uderza w większość ukraińskich przedsiębiorstw, które muszą wysyłać pracowników na wojnę.

Pozostało 90% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 884
Konflikty zbrojne
Rosjanie stawiają na tanie drony. Szukają ukraińskiej obrony powietrznej
Konflikty zbrojne
Wyjaśniły się doniesienia o nocnych eksplozjach na Krymie. Ukraiński sztab wydał komunikat
Konflikty zbrojne
Kamala Harris ma pomysł na zakończenie konfliktu w Strefie Gazy. "Nadszedł czas"
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Konflikty zbrojne
Przeciwnika dyktatora chcieli zabić w Polsce. Jak działają służby Łukaszenki i Putina?