– W Biełgorodzie jest głośno (z powodu powietrznych ataków – red.). Pojechałem tam na dwa dni, na ulicach jest znacznie mniej ludzi niż zwykle, dużo zamkniętych sklepów, zamknięte pizzerie – mówi jeden z mieszkańców pogranicznego, rosyjskiego regionu w telefonicznej rozmowie przechwyconej przez wywiad ochotniczych oddziałów walczących w tym rejonie.
Z powodu nieustających działań bojowych i ostrzału miasta miejscowy, rosyjski gubernator zarządził w końcu ewakuację kilku tysięcy dzieci z Biełgorodu. Ale gdy tylko skończyły się wybory, ich śladem ruszyły tysiące dorosłych. Wydaje się, że władze nie chciały się zgodzić na ich wcześniejszy wyjazd, by nie obniżać frekwencji w głosowaniu na Putina.