Jak długo Putin chce wojować

Rosyjski prezydent twierdzi, że chce osiągnąć wszystkie cele ogłoszone na początku inwazji. Ukraiński wywiad wątpi, czy starczy mu czasu.

Publikacja: 17.12.2023 17:58

Jak długo Putin chce wojować

Foto: AFP

- Mogę wam powiedzieć jedno: w obecnej chwili Rosja nie ma planów prowadzenia wojny w 2025 roku. Możliwe, że pod koniec 2024, jeśli nic się nie zmieni, będą to korygować. Ale na razie takich planów nie ma – powiedział szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, gen. Kyryło Budanow w czasie panelu w Kijowie.

Tymczasem podczas swej konferencji prasowej Władimir Putin zapewniał, że nadal chce tego, co ogłosił w dniu rozpoczęcia agresji na Ukrainę: jej demilitaryzacji, „denazyfikacji” (cokolwiek to mogłoby znaczyć) oraz statutu neutralnego. W tym ostatnim wypadku bez wątpienia chodzi o zakaz członkostwa w NATO, nie wiadomo co Putin myśli o wstąpieniu Kijowa do Unii Europejskiej.

Czytaj więcej

Putin: Zachód będzie musiał liczyć się z Rosją

Jednocześnie rosyjski prezydent traktował podbite do tej pory tereny Ukrainy jak swoje, opowiadając o ich finansowaniu. Nie powiedział jednak, czy gotów jest z nich ustąpić ani też czy zamierza podbijać następne i jak długo.

Jeszcze trzy lata wojny

Niemiecki Bild jednak pisze, że Kreml nie zamierza zawierać żadnego zawieszenia broni z Ukrainą (co bezpośrednio wynika z tego, co mówił Putin). Ale też, że Moskwa opracowuje nowy, średnioterminowy plan wojny, przynajmniej do końca 2026 roku.

Według gazety w przyszłym roku Rosjanie planują podbicie całego Donbasu, tzn. opanowanie obwodów ługańskiego i donieckiego. Ten pierwszy obecnie prawie w całości znajduje się pod rosyjską okupacją, natomiast około połowy terenu drugiego utrzymywany jest przez ukraińską armię. Jednocześnie Kreml chce, by jego wojska doszły do rzeki Oskoł w obwodzie charkowskim.

Czytaj więcej

Putin już oficjalnie „kandydatem niezależnym” na urząd prezydenta Rosji

Do końca natomiast 2026 roku rosyjska armia planuje podobno opanowanie terenów na wschód od Dniepru, w tym miasto Zaporoże (liczące ponad 750 tys. mieszkańców) oraz dwie ukraińskie metropolie: Charków i Dnipro.

Na drodze do podboju przeszkody nie do przejścia

Oba milionowe miasta stanowią obecnie centra oporu przeciw agresji. Charków obronił się przed Rosjanami wiosną 2022 roku. Dnipro natomiast od 2014 roku jest zapleczem frontu, dostarczając tam zaopatrzenie oraz formując oddziały ochotnicze. Nawet jeśli były tam jakieś prorosyjskie grupy, to w ciągu ostatnich dziewięciu lat całkowicie zanikły.

Ewentualne więc próby ich zdobycia zapowiadają długie, krwawe i bardzo wyczerpujące walki.

Czytaj więcej

Putin nie chce kończyć wojny

- Od połowy października nie są w stanie zdobyć jednej Awdijiwki, a chcą podbić cały Donbas – komentował informacje Bilda jeden z ukraińskich oficerów.

Wahanie Zachodu to szansa Putina

Gazeta jednak twierdzi, że Kreml bardzo liczy na słabnące poparcie Zachodu dla Ukrainy. Największe podboje terytorialne planuje zaś po wyborach prezydenckich w USA jesienią przyszłego roku. Moskwa liczy bardzo na wygraną Donalda Trumpa, która – jak uważa – pozwoli jej podbić połowę Ukrainy. Być może Kreml uważa, że bez wsparcia USA (które Trump może wstrzymać) Ukraina skapituluje już pod koniec przyszłego roku.

Jednocześnie przez cały przyszły rok Kreml zamierza „imitować rozmowy pokojowe”, które pozwolą jeszcze bardziej osłabić wolę Zachodu pomagania Ukrainie. Przy czym podobno władcy Rosji gotowi są rocznie tracić do 100 tys. żołnierzy na froncie.

Zabić jak najwięcej

- Nasz cel obecnie to osiągnąć maksymalny dodatni współczynnik strat (armii ukraińskiej do rosyjskiej) – miał powiedzieć Bildowi jeden z ukraińskich dowódców. Prawdopodobnie Kijów zamierza zadać Rosjanom takie straty, które zmuszą Kreml do ogłoszenia kolejnej mobilizacji. On zaś unika tego bojąc się społecznej reakcji.

Ukraińscy wojskowi mieli się przyznać gazecie Bild, że obecnie ich armia zmieniła taktykę walk. Nie zamierza za wszelką cenę wyzwalać terytorium, ani utrzymywać obecnych pozycji lecz zadawać jak największe straty nawet za cenę utraty ziemi. Jeden z zachodnich wojskowych powiedział Bildowi, że wygląda to na „kontrolowany odwrót połączony z bojami”. – Polega to na tworzeniu pól minowych na których ukraińska armia zadaje Rosjanom maksymalne straty po czym cofa się pozwalając rosyjskim oddziałom wejść na kolejne, już przygotowane, pola minowe – wyjaśniał.

Pytania bez odpowiedzi

Taka taktyka wymaga jednak czasu. A problemem będzie istniejący podobno niedobór amunicji oraz (również podobno istniejące) nie najwyższe morale walczących oddziałów – tkwiących zimą w okopach i zdających sobie sprawę, że ich zaplecze na Zachodzie może się rozsypać.

Generał Budanow wskazuje, że Putin też będzie miał jednak duże kłopoty z dłuższym, wieloletnim prowadzeniem wojny. – Oni też mają problemy. Nie tyle z poparciem społecznym, bo opinia przeciętnego Rosjanina mało kogo tam interesuje. Problemem są zasoby, dlatego że wojna to bardzo droga impreza. A zasoby w Rosji nie są nieskończone.  Możliwe, że zabrzmi to dość niegrzecznie, ale my walczymy za cudze, a oni za swoje. A swoje koszty oni liczą i to bardzo skrupulatnie – wyjaśnił.

Jednak pytanie pozostaje: co się stanie, gdy zabraknie zewnętrznego wsparcia, czy wtedy Ukraina będzie mogła prowadzić wojnę i jak długo. Na razie minister finansów kraju Serhij Marczenko mówi: - Nie myślę już o przyszłym roku, on prawie nam się dopiął. (…) Bardziej mnie teraz martwi 2025.

Skryte możliwości ukraińskiej armii

Możliwe jednak, że ukraińska armia szykuje również zupełnie konwencjonalny, kolejny kontratak. Tak przynajmniej sądzi niemiecki Die Welt, który sugeruje, że może ono nastąpić z przyczółków na wschodnim brzegu Dniepru. Gazeta twierdzi, że większość zachodnie uzbrojenia i sprzętu jakie otrzymała ukraińska armia nie zostało jeszcze użyte w walkach.

Ponadto – jak utrzymują badacze z uniwersytetu w Kilonii – duża część obiecanej z Zachodu broni (nie jest wykluczone, że nawet około 1/3) nie dotarła jeszcze na Ukrainę. Ponadto w przyszłym roku na polu walki pojawią się ukraińskie samoloty F-16.

Nie wiadomo, czy nowa broń zmieni sytuację, nie wiadomo również czy atak ukraiński nastąpi i czy będzie on prowadzony znad Dniepru. Na konferencji prasowej Putina widać było jednak, że sytuacja z przyczółkami ukraińskimi nad rzeką bardzo go niepokoi.

- Mogę wam powiedzieć jedno: w obecnej chwili Rosja nie ma planów prowadzenia wojny w 2025 roku. Możliwe, że pod koniec 2024, jeśli nic się nie zmieni, będą to korygować. Ale na razie takich planów nie ma – powiedział szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, gen. Kyryło Budanow w czasie panelu w Kijowie.

Tymczasem podczas swej konferencji prasowej Władimir Putin zapewniał, że nadal chce tego, co ogłosił w dniu rozpoczęcia agresji na Ukrainę: jej demilitaryzacji, „denazyfikacji” (cokolwiek to mogłoby znaczyć) oraz statutu neutralnego. W tym ostatnim wypadku bez wątpienia chodzi o zakaz członkostwa w NATO, nie wiadomo co Putin myśli o wstąpieniu Kijowa do Unii Europejskiej.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 884
Konflikty zbrojne
Rosjanie stawiają na tanie drony. Szukają ukraińskiej obrony powietrznej
Konflikty zbrojne
Wyjaśniły się doniesienia o nocnych eksplozjach na Krymie. Ukraiński sztab wydał komunikat
Konflikty zbrojne
Kamala Harris ma pomysł na zakończenie konfliktu w Strefie Gazy. "Nadszedł czas"
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Konflikty zbrojne
Przeciwnika dyktatora chcieli zabić w Polsce. Jak działają służby Łukaszenki i Putina?