Rosyjskie rakiety padają od Zaporoża (60 kilometrów od linii frontu) po Iwano-Frankowsk na zachodzie. W tym ostatnim mieście ich pocisk trafił w podwórko prywatnego domu i zabił ośmioletniego chłopca.
Oczywiście, próbują też atakować Kijów, ale wokół stolicy obrona przeciwlotnicza jest bardzo szczelna i przebijają się przez nią jedynie odłamki zestrzelonych, rosyjskich pocisków. Takie właśnie resztki spadły w piątek na teren dziecięcej polikliniki.
Czytaj więcej
- Mimo deklaracji, ukraińska armia nie ma powodzenia w skali operacyjnej, które by dały Zachodowi świadectwo, że warto było pomagać. Nawet najlepsza propaganda nie zmieni sytuacji na polu walki - ocenił gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Naloty na stolicę, echo w Rostowie
W odpowiedzi Ukraińcy sięgają do samej Moskwy. Ataki trwają od środy, a w czwartek i piątek z powodu ukraińskich dronów zamknięte było lotnisko Wnukowo (na południowo zachodnich przedmieściach miasta). W ciągu dwóch dni z powodu zagrożenia w sumie kilkadziesiąt samolotów skierowano stamtąd na inne lotniska.
Ale z wyborem zapasowego wariantu też jest problem. Kolejne, stołeczne lotnisko Domodiedowo (na południowo wschodnich krańcach miasta) również było zamknięte w czwartek, też z powodu dronów. W piątek działało ono bez przeszkód, za to zamknięto lotnisko w Kałudze (150 kilometrów na południowo zachód od Moskwy).