Eksperci zaniepokojeni brakiem na froncie rosyjskiej broni pancernej

Ciężkie walki toczą się prawie na całej linii frontu przecinającej obwody ługański i doniecki. Do szturmu ruszyły masy rosyjskiej piechoty.

Publikacja: 10.02.2023 03:00

Spalony czołg w obwodzie donieckim

Spalony czołg w obwodzie donieckim

Foto: PAP/EPA

– Zaczęło się. Już dzisiaj atakują, ale będą zwiększali nacisk – uważa ukraiński analityk wojskowy Ołeh Żdanow.

Wtóruje mu amerykański Institute for the Study of War. Ale jego eksperci uważają, że natarcie zaczęło się tylko w północnej części frontu – od Kreminnej do rosyjskiej granicy. „W ataku biorą udział pułki dwóch rosyjskich dywizji, wspierane przez oddziały desantowe (używane jako zwykła piechota – red.). Sam fakt natarcia świadczy o tym, że na tym odcinku frontu rosyjska armia odzyskała inicjatywę utraconą w sierpniu ubiegłego roku. Ale to, że atak się zaczął, jeszcze nie znaczy, że będzie zwycięski” – sądzą amerykańscy eksperci.

Wszyscy zwracają uwagę na ogromną różnicę w sposobie prowadzenia natarcia przez Rosjan między ubiegłym rokiem a obecnym. Wtedy przez Ukrainę jechały niekończące się kolumny czołgów, dzisiaj do szturmu idzie tylko piechota.

Czytaj więcej

Ukraina wraca do Europy. Zełenski nie podróżuje, by odbierać hołdy czy prawić innym miłe słowa

– Obecnie rosyjski sztab generalny nie był w stanie zebrać silnego zgrupowania uderzeniowego, które potrafiłoby wklinować się w naszą obronę na jakimś odcinku frontu. (…) Próbują atakować tylko piechotą, praktycznie bez wsparcia broni pancernej, zwiększając tylko ilość szturmujących żołnierzy. Nawet własne pułki przestali nazywać „zmechanizowanymi”, a nazywają po prostu „strzeleckimi” – mówi Żdanow.

Przed armią ukraińską pojawił się jednak w tej sytuacji nowy problem: zaczyna brakować broni do odpierania ataków piechoty. Na niedużych dystansach najlepsze są moździerze, ale jest ich za mało, jak i amunicji do nich. Kijów znów musi prosić sojuszników o wsparcie.

Szczególnie dotkliwie jest to odczuwalne w walkach o Bachmut, gdzie Ukraińcy biją się o każdy dom. Rosyjska artyleria burzy całą zabudowę, a ukraińskie oddziały nie dają sobie rady z masą rosyjskiej piechoty. – Po prostu fizycznie nie można tylu zlikwidować (bronią strzelecką) – opowiada jeden z żołnierzy z frontu w Bachmucie.

Czytaj więcej

Gen. Skrzypczak: Na więcej Ukraińców nie stać - tylko na obronę

Deficyt amunicji omal nie doprowadził do utraty miasta. Jedna z ukraińskich brygad broniąca jego północnej części zaczęła się cofać, bowiem zabrakło jej naboi. W ostatniej chwili zawróciła na żądanie kolegów z innych oddziałów, ale mało brakowało, by Rosjanie odcięli południową część Bachmutu.

Część ekspertów niepokoi brak na froncie rosyjskiej broni pancernej. Amerykański portal Foreign Policy twierdzi, że rosyjskiemu dowództwu już udało się zebrać do ataku około 1,8 tys. czołgów i prawie 4 tys. wozów bojowych. Ale nie widać ich w obecnych szturmach ukraińskich pozycji.

„Ukraina szykuje się do mocnego ataku Rosji w ciągu najbliższych 10 dni (do połowy lutego – red.)” – pisze portal, sugerując, że to, co się dzieje obecnie na froncie, wciąż nie jest oczekiwanym rosyjskim szturmem. Nawet Pentagon ocenia, że idący dziś do ataku Rosjanie są „źle wyposażeni i wyszkoleni”. Amerykańscy wojskowi są przekonani, że Kreml wysyła do Ukrainy dziesiątki tysięcy żołnierzy, tylko by uzupełnić straty poniesione w walkach o Sołedar i Bachmut. Ale Kijów uważa, że rosyjska armia już jest dwa razy większa od tej, która uderzyła na Ukrainę w zeszłym roku.

„Rosyjskie zgrupowanie nie osiągnęło jeszcze maksymalnej siły i nie użyło wszystkich rezerw" – zastrzega się Institute for the Study of War.

– Weźmy dwa kraje. Pierwszy prowadzi masową mobilizację. Naturalnie, dzieci różnych „ważnych” (urzędników, biznesmenów) unikną jej. Pozostaje reszta, przy pomocy której chcą osiągnąć masową przewagę na polu walki. A drugi kraj prowadzi mobilizację intelektu, najlepszych w gospodarce, wywiadzie, bezpieczeństwie, sprawach wojskowych itd. Uważam, że ten zbiorowy intelekt pokona każdą milionową armię – podsumował szanse wojsk Kremla rosyjski generał w rezerwie Leonid Iwaszow.

– Zaczęło się. Już dzisiaj atakują, ale będą zwiększali nacisk – uważa ukraiński analityk wojskowy Ołeh Żdanow.

Wtóruje mu amerykański Institute for the Study of War. Ale jego eksperci uważają, że natarcie zaczęło się tylko w północnej części frontu – od Kreminnej do rosyjskiej granicy. „W ataku biorą udział pułki dwóch rosyjskich dywizji, wspierane przez oddziały desantowe (używane jako zwykła piechota – red.). Sam fakt natarcia świadczy o tym, że na tym odcinku frontu rosyjska armia odzyskała inicjatywę utraconą w sierpniu ubiegłego roku. Ale to, że atak się zaczął, jeszcze nie znaczy, że będzie zwycięski” – sądzą amerykańscy eksperci.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Nocny nalot na Zachodnim Brzegu. Wojsko izraelskie zabiło trzech Palestyńczyków
Konflikty zbrojne
Wołodymyr Zełenski mówi o nowym etapie wojny z Rosją
Konflikty zbrojne
Ukraina nie otrzyma szybko zachodniej broni. Kiedy sprzęt i amunicja trafią na front?
Konflikty zbrojne
Gen. Waldemar Skrzypczak: Do końca wojny Ukraińcy nie osiągną przewagi nad armią rosyjską
Konflikty zbrojne
Sztuczna inteligencja kieruje myśliwcami. „Nie powinna decydować o życiu ludzi”
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił