W sobotę ukraińscy żołnierze broniący Siewierodoniecka, aby uniknąć odcięcia od reszty ukraińskich sił, wycofali się z miasta w kierunku wyżej położonego Lisiczańska.
Ukraińcy bronili Siewierodoniecka od wielu dni. Najdłużej bronili się w przemysłowej części miasta, na terenie zakładów Azot.
Po zajęciu Siewierodoniecka przez Rosjan ostatnim, w pełni kontrolowanym przez Ukraińców dużym miastem w obwodzie ługańskim, jest położony naprzeciwko Siewierodoniecka, po drugiej stronie Dońca Siewierskiego, Lisiczańsk.
Czytaj więcej
Agencja TASS podała w niedzielę, cytując przedstawiciela prorosyjskich separatystów, że rosyjska armia i milicja separatystów weszły z pięciu kierunków do Lisiczańska, ostatniego dużego miasta w obwodzie ługańskim, kontrolowanego przez Ukraińców.
"Było nam żal, ale chcieliśmy przeżyć"
- Było nam żal, ponieważ włożyliśmy wiele wysiłku w obronę - to trwało miesiącami - powiedział Danyło, 24-letni żołnierzy armii ukraińskiej, który był jednym z ostatnich obrońców Siewierodoniecka opuszczających miasto.
- Ale nie byliśmy zbyt przygnębieni, ponieważ również chcieliśmy przeżyć - dodał.
Danyło i drugi żołnierz, Anton, opisywali odwrót przez wody Dońca Siewierskiego w wywiadach, których udzielali w niedzielę. Z agencją Reutera rozmawiali w Słowiańsku, położonym 60 km na zachód od Siewierodoniecka. Słowiańsk to obecnie jedna z najważniejszych ukraińskich twierdz, broniących Donbasu przed zajęciem przez Rosjan.
- Wycofywaliśmy się pod osłoną ciemności, dla bezpieczeństwa. Miejsca przepraw były stale zmieniane, ponieważ były ostrzeliwane - mówili ukraińscy żołnierze.
Danyło twierdził, że - z tego co wie - żaden żołnierz ukraiński nie zginął w czasie odwrotu.
Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc
"Każdy skrawek ziemi staje się twoim domem"
Anton mówił, że obrońcy Siewierodoniecka obawiali się, aby nie znaleźć się w okrążeniu, jak było to w przypadku obrońców zakładów Azowstal, w Mariupolu, gdzie do niewoli dostały się ostatecznie setki ukraińskich żołnierzy.
Jak mówi ukraiński żołnierz w zakładach Azot w Siewierodoniecku było "wielu cywilów, żołnierzy i wszystko zmierzało w stronę okrążenia". Anton zarzucił rosyjskiej armii, że ta stosuje na Ukrainie taktykę "spalonej ziemi".
- Gdyby była to tylko piechota i natarcie, bylibyśmy w stanie się bronić, ale ich taktyka obejmuje niszczenie wszystkich budynków i niszczenie wszystkiego, i nie mieliśmy się gdzie ufortyfikować, nie było gdzie prowadzić wojny pozycyjnej, gdzie się bronić - podkreślił.
Anton mówił, że obrońcom Siewierodoniecka nakazano odwrót, ponieważ - w związku z dużymi stratami - nie było sensu nadal utrzymywać pozycji. Jak dodał jego zdaniem Rosjanie ponieśli znacznie większe straty.
- Kiedy walczysz o każdą ulicę... każdy skrawek ziemi staje się twoim domem i walczysz o niego do końca. To było trudne (decyzja o wycofaniu - red.), ale taki był rozkaz, a to znaczy, że to właściwa rzecz - podsumował.