– Radzę ci, przelicz swoich bojówkarzy – szef administracji obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj zwrócił się w nagraniu wideo w Twitterze do czeczeńskiego lidera Ramzana Kadyrowa.
Oddziały sformowane w Czeczenii biorą od początku udział w najeździe na Ukrainę. Ale Hajdajowi chodziło o te z nich, które znajdowały się w Siewierodoniecku, o który obecnie toczy się zajadła walka. Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia Ukraińcy utrzymywali tylko piątą część miasta.
Jednak od piątku wieczór w mieście trwa ukraiński kontratak. Cywilne władze Siewierodoniecka twierdzą, że obecnie już jego połowa kontrolowana jest przez ukraińską armię, a Rosjanie ponieśli znaczne straty, w tym bojówkarze Kadyrowa.
Czytaj więcej
Jeszcze żadna wojna nie była tak szeroko pokazywana w mediach, o żadnych zbrodniach światowa opinia publiczna nie była informowana praktycznie w czasie realnym. Przez to rośnie presja społeczna na ukaranie sprawców tych okrucieństw. Prokuratorzy są tego świadomi.
Z różnych źródeł pochodzi informacja, że do kontrataku – dzięki któremu odbito północną i centralną część miasta – użyto „legionu zagranicznego”, formacji ukraińskiej armii złożonej z ochotników z innych krajów. – W większości to są Polacy, ale słychać też język angielski – mówił o nich były oficer rosyjskich służb specjalnych Igor Girkin, który pod pseudonimem Striełkow wywołał w 2014 roku wojnę w Donbasie. Girkin powoływał się na informacje podsłuchu radiowych rozmów „legionu”. Ale według ukraińskich danych do tej pory w Siewierodoniecku zginęło czterech żołnierzy formacji, w tym Nowozelandczyk i Niemiec, nic nie wiadomo, by Polacy ponieśli tam jakieś straty, czy w ogóle tam walczyli.