Rosyjski oficer w rozmowie z CNN: Nie wiedzieliśmy po co jesteśmy na Ukrainie

- Byliśmy brudni i zmęczeni. Wokół ginęli ludzie. Nie chciałem czuć się częścią tego, ale byłem częścią tego - mówi CNN rosyjski oficer, który brał udział w inwazji na Ukrainę i który, w pewnym momencie, miał udać się do swojego dowódcy i zrezygnować ze służby.

Publikacja: 23.05.2022 05:43

Jedna ze szkół zniszczonych w wyniku rosyjskiego ostrzału we wschodniej Ukrainie

Jedna ze szkół zniszczonych w wyniku rosyjskiego ostrzału we wschodniej Ukrainie

Foto: AFP

CNN nie podaje personaliów swojego rozmówcy ze względów bezpieczeństwa. Z informacji przekazanych przez CNN wynika, że Rosjanin był oficerem młodszym (porucznikiem lub kapitanem).

Rozmówca CNN relacjonuje, że wchodził w skład wojsk, które Rosja zgromadziła u granic Ukrainy przed 24 lutego. Rosjanin twierdzi jednak, że nie zastanawiał się nad tym, czy rzeczywiście on i jego koledzy mogą wziąć udział w inwazji - nawet 22 lutego, gdy nagle jemu i reszcie żołnierzy z jego batalionu stacjonującego wówczas w Krasnodarze, nakazano zdać telefony komórkowe, bez podania przyczyny.

Tamtej nocy - jak mówi - żołnierze otrzymali rozkaz, by na pojazdach wojskowych wymalować białą farbą literę "Z", która stała się wkrótce symbolem rosyjskiej inwazji. - Powiedzieli nam, żebyśmy malowali literę "Z", jak Zorro - wspomina rozmówca CNN.

- Następnego dnia zabrano nas na Krym. Mówiąc szczerze sądziłem, że nie wjedziemy na Ukrainę. Nie sądziłem, że do tego dojdzie - mówi.

Gdy 24 lutego prezydent Rosji, Władimir Putin, ogłosił, że Rosja rozpoczyna na Ukrainie "specjalną operację wojskową", rozmówca CNN i jego koledzy nic o tym nie wiedzieli ponieważ "nie przekazywano im żadnych informacji, a bez telefonów komórkowych byli odcięci od świata zewnętrznego". Dopiero dwa dni później jednostka otrzymała rozkaz przekroczenia granicy między okupowanym Krymem a Ukrainą.

Czytaj więcej

Zełenski: Historyczna decyzja. Wspólna kontrola celna na granicy z Polską

- Niektórzy od razu odmówili. Nie wiem co się z nimi stało. Ja zostałem. Nie wiem dlaczego - mówi rozmówca CNN.

Oficer twierdzi, że nie znał celów działania rosyjskiej armii na Ukrainie. Z jego słów wynika, że żołnierzom jego jednostki nie przekazano informacji o "denazyfikacji Ukrainy", która miała być rzekomym powodem rosyjskiej inwazji.

- Wielu z nas nie rozumiało o co w tym wszystkim chodzi i co my tam robimy - twierdzi.

Rozmówca CNN mówi też, że liczył na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu i czuł się winny, że Rosja najechała Ukrainę.

Następnie oficer wspomina, że po przekroczeniu granicy z Ukrainą pamięta, że kolumna w której się poruszał mijała wiele zniszczonych pojazdów wojskowych. - Siedziałem w KAMAZ-ie zaciskając dłoń na broni. Miałem ze sobą pistolet i dwa granaty - mówi.

Mieliśmy odbiornik radiowy i mogliśmy słuchać informacji. W ten sposób dowiedziałem się, że w Rosji są zamykane sklepy, a gospodarka się wali

Rosyjski oficer, z którym rozmawiał CNN

Kolumna poruszała się na północny-zachód, w kierunku Chersonia. Gdy zbliżali się do jednej z wsi nagle na ich drodze pojawił się mężczyzna, który zaczął im wygrażać i krzyczeć: "Wszyscy macie przej....".

- Niemal wskoczył do ciężarówki, którą jechałem. Miał oczy czerwone od łez. To wywarło na mnie silne wrażenie - mówi rozmówca CNN. Dodaje, że gdy widział Ukraińców ukrywał twarz ze wstydu.

- Przez pierwszy tydzień byłem w stanie szoku. Nie myślałem o niczym - mówi rozmówca CNN. - Szedłem spać myśląc: dziś jest 1 marca. Gdy jutro się obudzę będzie 2 marca - głównym celem było przeżycie kolejnego dnia. Kilka razy ostrzał był bardzo blisko. To cud, że nikt z nas nie zginął - dodaje.

Oficer twierdzi też, że nie był jedynym żołnierzem, który nie rozumiał dlaczego Rosjanie dokonali inwazji na Ukrainę. Ale - jak dodaje - nastroje poprawiła zapowiedź wypłaty premii bojowych. - Niektórzy reagowali na to w taki sposób: "jeszcze 15 dni i spłacę pożyczkę" - wspomina.

Po kilku tygodniach oficer trafił na tyły wraz ze sprzętem, który wymagał naprawy. Wtedy też - jak wspomina - stał się bardziej świadomy tego, co się dzieje i miał więcej czasu i energii na refleksje.

- Mieliśmy odbiornik radiowy i mogliśmy słuchać informacji. W ten sposób dowiedziałem się, że w Rosji są zamykane sklepy, a gospodarka się wali. Poczułem się winny z tego powodu. Ale czułem się jeszcze bardziej winny, że przybyliśmy na Ukrainę - wspomina.

- Na koniec znalazłem w sobie siłę i poszedłem do dowódcy, któremu przekazałem swoją rezygnację - dodaje.

Początkowo przełożony żołnierza miał odrzucić jego prośbę o zwolnienie ze służby - powiedział mu, że ze służby nie można zrezygnować. - Powiedział mi, że będzie sprawa karna. Że odmowa jest zdradą. Ale wytrwałem przy swoim - relacjonuje rozmówca CNN.

Oficer, z którym rozmawiał CNN, przebywa obecnie ze swoją rodziną.

CNN nie podaje personaliów swojego rozmówcy ze względów bezpieczeństwa. Z informacji przekazanych przez CNN wynika, że Rosjanin był oficerem młodszym (porucznikiem lub kapitanem).

Rozmówca CNN relacjonuje, że wchodził w skład wojsk, które Rosja zgromadziła u granic Ukrainy przed 24 lutego. Rosjanin twierdzi jednak, że nie zastanawiał się nad tym, czy rzeczywiście on i jego koledzy mogą wziąć udział w inwazji - nawet 22 lutego, gdy nagle jemu i reszcie żołnierzy z jego batalionu stacjonującego wówczas w Krasnodarze, nakazano zdać telefony komórkowe, bez podania przyczyny.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Mobilizacja na Ukrainie. Wojsko czeka na tych, którzy wyjechali za granicę
Konflikty zbrojne
Departament Stanu potwierdza. Rakiety dalekiego zasięgu na Ukrainie na polecenie Joe Bidena
Konflikty zbrojne
Komisja Europejska szykuje 14. pakiet sankcji. Kary dla przewoźników ropy i broni
Konflikty zbrojne
Prof. Andrzej Zybertowicz: Polska w Nuclear Sharing? W tym przypadku Rosja ma powody, żeby się niepokoić
Konflikty zbrojne
Ukraina zaatakowała Rosję rakietami dalekiego zasięgu. USA wysłały je "w tajemnicy"