Polska podziela strategię Anglosasów. Zbieżność strategii Waszyngtonu, Londynu i Warszawy w sprawie Rosji jest widoczna

Polski premier poszedł w czwartek w ślady Borisa Johnsona. Mateusz Morawiecki zapowiedział na konferencji organizowanej przez PISM, że nasz kraj przyjdzie z odsieczą Szwecji i Finlandii, gdyby zostały zaatakowane, zanim przystąpią do NATO.

Publikacja: 19.05.2022 21:00

Premier Mateusz Morawiecki na konferencji PISM Strategic Ark Conference w Warszawie

Premier Mateusz Morawiecki na konferencji PISM Strategic Ark Conference w Warszawie

Foto: PAP/Andrzej Lange

Oba kraje we wtorek formalnie złożyły wniosek o akcesję.

Tydzień temu deklarację o odsieczy złożył w czasie wizyty w Sztokholmie szef brytyjskiego rządu. – To jest logiczna konsekwencja bardzo bliskich relacji, jakie zawsze utrzymywaliśmy z krajami skandynawskimi – mówią „Rz” brytyjskie źródła dyplomatyczne.

Czytaj więcej

W trzecim miesiącu najazdu Rosjanie coraz częściej muszą się rozpaczliwie bronić

Postawa Londynu wpisuje się jednak w szerszą strategię twardego podejścia do Moskwy. Rzecz nie dla wszystkich jasna: po nielegalnej aneksji Krymu w 2014 r. trzy państwa anglosaskie, Stany Zjednoczone, Kanada i Wielka Brytania, bardzo mocno zaangażowały się w szkolenie i modernizację ukraińskich sił zbrojnych. To zadecydowało o skuteczności oporu Kijowa w pierwszych tygodniach wojny i zmieniło układ geopolityczny w Europie Środkowej. W tamtym czasie inne kraje Europy, w tym Niemcy, Francja czy Polska, nie były na poważnie zaangażowane w wysiłek modernizacji ukraińskiej armii.

Konflikt na lata

Dziś jednak zbieżność strategii Waszyngtonu, Londynu i Warszawy jest widoczna. Brytyjczycy szykują się na długotrwały konflikt, bo nie dostrzegają możliwości zawieszenia broni czy pokoju. Warunkiem po temu musiałoby być wycofanie się Rosjan nie tylko z terenów zajętych po 24 lutego, ale i „czegoś więcej”. Czy obejmuje to Krym, pozostaje kwestią otwartą.

W podobnym duchu występował w czwartek Morawiecki. – Słyszę, że są zakusy na to, żeby pozwolić Putinowi znaleźć bezpieczne miejsce i zachować twarz na arenie międzynarodowej. Jak można powiedzieć coś takiego? – pytał premier, którego zdaniem nie da się negocjować z „terrorystami”.

Warunkiem pokoju musiałoby być wycofanie się Rosjan nie tylko z terenów zajętych po 24 lutego, ale i „coś więcej”

O to, aby „nie upokarzać” Rosji wzywał niedawno w Parlamencie Europejskim Emmanuel Macron. Z kolei kanclerz Olaf Scholz w rozmowie z telefonicznej z Władimirem Putinem wskazywał na konieczność szukania sposobu na „zawieszenie broni”. O potrzebie doprowadzenia do rozmów tak, aby „wszyscy zasiedli za jednym stołem”, mówił w Waszyngtonie premier Włoch Mario Draghi.

Jednak Amerykanie wyraźnie trzymają się innej linii, którą nakreślił w Kijowie sekretarz obrony Lloyd Austin. Jego zdaniem konieczne jest takie osłabienie Rosji, aby nie stanowiła więcej zagrożenia dla swoich sąsiadów. Takiemu celowi odpowiada skala amerykańskiej pomocy: Joe Biden szykuje się do podpisania bezprecedensowego pakietu pomocy dla Ukrainy o wartości 40 mld dol.

Stałe bazy

– To jest wojna, która zdecyduje nie tylko o losie Ukrainy, ale szerzej o kształcie Europy na wiele lat – mówią nasi rozmówcy w Londynie. Wskazują też na ryzyko eskalacji konfliktu.

– Gdyby Putin sięgnął po broń masowego rażenia na Ukrainie, NATO musiałoby interweniować – słyszymy.

Podobną logikę zaprezentował Morawiecki.

– Nie wystarczy wygrać wojnę, musimy nie przegrać i nie stracić pokoju. Musimy postanowić wspólnie, że Rosja nigdy już nie będzie zagrażać pokojowi w Europie. A cena utrzymania pokoju musi być też ponoszona przez inne kraje, poza Unią i NATO – oświadczył szef polskiego rządu.

Czytaj więcej

Czarny dzień Gerharda Schrödera. Będzie jedynym odpowiedzialnym za politykę Niemiec wobec Rosji?

Podejście brytyjskich i polskich władz zdaje się być zbieżne także, gdy idzie o oczekiwania odnośnie do szczytu NATO w Madrycie pod koniec czerwca. Ma na nim zostać przedstawiona nowa doktryna strategiczna paktu. Kluczową kwestią będzie tu ostateczne przekreślenie zapisu z aktu stanowiącego Rosja–NATO z 1997 r., w którym sojusz atlantycki zobowiązał się do nierozmieszczania znaczących sił alianckich na terenie tego, co wówczas nazywano „nowymi krajami członkowskimi”. I choć dziś w Polsce przybywa około 10 tys. żołnierzy amerykańskich, to wciąż ich obecność jest oparta na „rotacji”.

Brytyjczycy uważają, że w układzie geopolitycznym, jaki powstał po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, nie ma powodów, aby powstrzymywać się przed powstaniem „stałych baz”.

– Na razie alianci wysyłają wsparcie na flankę wschodnią, reagując na prośby państw, które tu leżą. W dłuższej perspektywie konieczne jednak będzie oparcie tej pomocy na trwalszych postawach – uważają źródła w Londynie.

Zdaniem polskich władz dobrą opcją mogłoby być powstanie „stałych baz”, w których jednak żołnierze sił sojuszu by się zmieniali.

Oba kraje we wtorek formalnie złożyły wniosek o akcesję.

Tydzień temu deklarację o odsieczy złożył w czasie wizyty w Sztokholmie szef brytyjskiego rządu. – To jest logiczna konsekwencja bardzo bliskich relacji, jakie zawsze utrzymywaliśmy z krajami skandynawskimi – mówią „Rz” brytyjskie źródła dyplomatyczne.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Gen. Bogusław Pacek: Ukraina jedzie na oparach. Brakuje wszystkiego
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Konflikty zbrojne
Wielka Brytania przekaże Ukrainie największy pakiet pomocy wojskowej od początku wojny
Konflikty zbrojne
Media: Grecja dostarczy Ukrainie system Patriot. Ale stawia warunki
Konflikty zbrojne
Korea Północna po raz pierwszy ćwiczyła "nuklearny kontratak". Kim Dzong Un kierował
Konflikty zbrojne
„Martwy sezon” na froncie. Czekając na amunicję, Ukraińcy próbują utrzymać pozycje