Rzecznik ukraińskiego resortu Ołeksandr Motuzianyk powiedział, że Ukraina prowadzi operację obronną, by odeprzeć rosyjską agresję na swoje terytorium. - Ale to nie znaczy, że Ukraina powinna być odpowiedzialna za wszelkie błędy, wszystkie katastrofy i wydarzenia, które mają miejsca w Rosji - oświadczył.

- To nie pierwszy raz, gdy spotykamy się z tego rodzaju oskarżeniami, dlatego nie potwierdzę ani nie zaprzeczę tej informacji - uciął rzecznik Ministerstwa Obrony Ukrainy.

Rano władze obwodu biełgorodzkiego poinformowały, że w wyniku ataku dwóch ukraińskich śmigłowców doszło do pożaru w składzie ropy Rosneftu w Biełgorodzie, stolicy obwodu, położonej ok. 40 km od granicy z Ukrainą. W wyniku ataku ranne zostały dwie osoby. W płomieniach stanęło osiem zbiorników z paliwem.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekazał, że prezydent Władimir Putin został poinformowany o sprawie. Na pytanie czy to, co stało się w Biełgorodzie, może doprowadzić do eskalacji konfliktu na Ukrainie, Pieskow odparł: "Oczywiście nie jest to coś, co może być postrzegane jako stwarzanie dogodnych warunków do kontynuowania negocjacji".