– Mogą zrzucać bomby na nasze place, ale nigdy nie zniszczą naszego ducha i naszej wolności. Ukraina zwycięży, będziemy bronili każdego centymetra naszej ziemi – przemawiał ze zbombardowanego centrum Charkowa Swiatosław Wakarczuk, lider znanego ukraińskiego zespołu muzycznego Okean Elzy.
Miasto walczy, mimo że zbombardowano siedzibę administracji obwodowej, urząd miasta, kilka budynków uczelni wyższych i wiele innych obiektów. Charków, jedno z najbardziej rosyjskojęzycznych miast kraju, już nazywają w stolicy „Stalingradem XXI wieku”. Bomby spadają wszędzie, gdzie Rosjanie nie mogą przejść i spotykają opór ukraińskiej armii i ludności.
Dzisiaj Rosjanie przeszli do taktyki, którą stosowali w wojnie czeczeńskiej – ostrzeliwują dzielnice mieszkalne. Putin jest nieobliczalny.
W środę po południu ważył się los m.in. Mariupola, Melitopola, Chersonia, Konotopu, Czernichowa. Bomby spadały na Żytomierz. Niszczono Irpień i inne podkijowskie miejscowości, gdyż Rosjanie za wszelką cenę próbują okrążyć stolicę. Ukraińska służba ds. sytuacji nadzwyczajnych podała dramatyczne dane – od początku rosyjskiej inwazji (24 lutego) w kraju zginęło ponad 2000 cywilów. Straty wojskowe nie są na razie ujawniane.
Granatami w ludzi
– Rosja dostała na Ukrainie po zębach, a początkowe założenia Kremla się nie sprawdziły. Więc dzisiaj Rosjanie przeszli do taktyki, którą stosowali w wojnie czeczeńskiej – ostrzeliwują dzielnice mieszkalne. Putin jest nieobliczalny, trudno powiedzieć, jakie kroki podejmie i czy zacznie zmasowane bombardowanie Kijowa – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksij Melnyk, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego kijowskiego Centrum Razumkowa.