W poniedziałek wieczorem prezydent Rosji polecił siłom zbrojnym „zapewnienie utrzymania pokoju” w samozwańczych republikach donieckiej i ługańskiej. Wcześniej uznał ich niepodległość. Witold Waszczykowski w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”, przeprowadzonym jeszcze przed ogłoszeniem decyzji przez Putina, stwierdził, że „Rosjanom nie zależy na militarnym podboju Ukrainy”.
- Najbardziej pożądanym przez nich scenariuszem byłoby uzależnienie od siebie tego kraju bez użycia wojska – poprzez zainstalowanie tam marionetkowego rządu. Myślę, że Putinowi zależy na jakimś wewnętrznym przewrocie – takim „antymajdanie”, aby pod rosyjskim naciskiem doszło do zmiany władzy w Kijowie. W ten sposób mógłby zatrzymać marsz Ukrainy w kierunku integracji z Zachodem - powiedział były szef MSZ.
Ukraina musi obawiać się ataku z północy, a z Białorusi jest o wiele bliżej do Kijowa niż z granicy rosyjsko-ukraińskiej
Jak tłumaczył Waszczykowski Ukraina jest potrzeba Putinowi z dwóch powodów. - Po pierwsze, jest to obszar bardzo bogaty w surowce, a te są niezbędne do wzmocnienia rosyjskiej potęgi. Po drugie, a jest to powód o wiele ważniejszy, Putin nie chce dopuścić do tego, aby Ukraina stała się państwem dobrze prosperującym i gospodarczo współpracującym z Zachodem. Gdyby tak się stało, Rosjanie zobaczyliby, że istnieje alternatywa dla rządów Kremla. Putin nie chce pokazać, że na terenie dawnego ZSRS może istnieć niepodległe państwo, i w dodatku o ustroju innym niż akceptowany przez Moskwę. Obecność alternatywy gospodarczej i politycznej byłaby największą zmorą Putina, bo zachęcałaby Rosjan do zmiany władzy. A to jest prawdopodobne, gdyby Rosjanie zobaczyli, że można żyć łatwiej, lepiej, a jeszcze być przy tym bogatym - wyjaśniał były szef polskiej dyplomacji.
Zdaniem eurodeputowanego PiS nie można wykluczyć zbrojnego ataku Rosji na Ukrainę, a rolę w nim odegrałaby Białoruś. - Ukraina musi obawiać się ataku z północy, a z Białorusi jest o wiele bliżej do Kijowa niż z granicy rosyjsko-ukraińskiej. Wojska rosyjskie mogłyby zaatakować Ukrainę wzdłuż granicy polsko-ukraińskiej - mówił.