Bennett, w czasie spotkania z dziennikarzami w Jerozolimie, mówił, że w czasie ostatniego konfliktu Izraela z Hezbollahem, w 2006 roku, Waszyngton prosił Tel Awiw, aby ten "dorwał Hezbollah, ale nie dotykał Libanu".
Teraz jednak, jak wynika ze słów Bennetta, Izrael zachowałby się inaczej.
- Jeśli Hezbollah jest częścią rządu w Libanie, a jednocześnie gromadzi tysiące rakiet, to znaczy, że Liban jest częścią gry. Libańska infrastruktura, międzynarodowe lotnisko i budynki rządowe - to wszystko jest częścią gry - stwierdził dodając, że Liban mógłby zagwarantować sobie bezpieczeństwo rozbrajając Hezbolllah.
- Chcę, żebyście zrozumieli, że Hezbollah to Liban i nie prosili nas o niemożliwe - wyłuskiwanie terrorystów spośród obywateli rzekomo miłującego pokój narodu - stwierdził izraelski minister.
Szef resortu edukacji ostrzegł przy tym, ze chociaż Izrael chciałby uniknąć wojny na swojej północnej granicy, to jednak "nie jest szaleństwem myśleć, że może dojść do kolejnej wojny" na libańsko-izraelskim pograniczu.