Tu nie ma miejsca na niuansowanie, na te wszystkie „potępiam, ale…”, po którym następuje ubolewanie na ofensywę tego, co przeciwnicy zgromadzeń takich jak Marsz Równości nazywają ideologią LGBT. Nie ma też miejsca na przerzucanie części winy na drugą stronę – na potępianie chuliganów w stylu posła Marcina Horały, który akty chuligańskie potępia m.in. dlatego, że „nic tak nie sprzyja promocji LGBT w Polsce, jak ustawianie tych osób właśnie w roli ofiar, tak jak się stało w Białymstoku”. A już na pewno nie ma miejsca na refleksje jakie były udziałem ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego, który stwierdził, że „tego typu marsze wywoływane przez środowiska próbujące forsować niestandardowe zachowania seksualne budzą ogromny opór”. - W związku z tym warto się zastanowić, czy w przyszłości tego typu imprezy powinny być organizowane – stwierdził minister. Szkoda, że ten ostatni nie zastanawia się co w polskim systemie edukacji poszło nie tak, że pewna grupa młodych ludzi uważa, że można używać przemocy wobec innej grupy młodych ludzi, z którą jest im nie po drodze.