Przykro mi, ale nie robią na mnie wrażenia deklaracje kolegów Boniego z Platformy Obywatelskiej, opowiadających jak bardzo są tą wieścią wstrząśnięci i poruszeni. 15 lat temu Michał Boni znalazł się na liście Macierewicza. W tamtym czasie na sejmowych korytarzach mówiło się o jego niejasnych kontaktach z przeszłości. Wtedy jednak lustracji ukręcono łeb, a Michał Boni wrócił do roli niewinnej ofiary kampanii nienawiści.

Przykro mi, ale nie robi na mnie wrażenia oświadczenie Donalda Tuska, że Michał Boni powinien odpokutować swoje winy ciężką pracą w rządzie PO - PSL. Dotąd premierzy o opozycyjnej przeszłości uważali, że ujawnienie faktu bycia TW uniemożliwia danej osobie pełnienie wysokich stanowisk w rządzie. Na tej samej zasadzie przecież arcybiskup Stanisław Wielgus chciał odpokutować swoje grzechy z przeszłości, pełniąc niełatwą funkcję metropolity warszawskiego. Ponad rok temu nikt nie akceptował tej logiki. Dlaczego akceptuje się ją dzisiaj?

Przykro mi, że wszystko to nie jest oczywiste dla Donalda Tuska, premiera in spe.