Ze wspomnianych publikacji natomiast wynika, że TVP w ciągu ostatnich dwóch lat uległa uzdrowieniu.
Kotecką oskarżono, że wymyślała tematy wygodne dla rządu, a następnie namawiała różnych stażystów do ich zrealizowania, obiecując im za to wyższe od przyjętych wynagrodzenia. To wspaniałe! Zaręczam państwu, że za czasów Roberta Kwiatkowskiego było nie do pomyślenia, aby ktoś równie wysoko postawiony w służbowej hierarchii, jak dziś Kotecka, wyręczał szeregowych redaktorów w wymyślaniu, jakby tu jeszcze przypochlebić się władzy i zrobić jej dobrze.
Nie do pomyślenia było, żeby taki Sławomir Zieliński wydawał w tym zakresie jakieś polecenia. Jeśli ktoś nie wiedział sam z siebie, jak ma być pokazywany SLD, a jak opozycja, i jeżeli nie wykazywał się własną inicjatywą, to po prostu leciał. A już zupełnie nie do pomyślenia było, żeby za bycie po linii i na bazie komukolwiek dopłacano. W oczywisty sposób wchodziło to wtedy w zakres obowiązków służbowych.
Jeżeli to wszystko prawda, jeśli wiceszefowa TAI naprawdę musiała prosić małolatów: „zrób coś przeciwko PO”, i kusić ich do tego pieniędzmi, to TVP została znacznie odpolityczniona. Z naciskiem na „jeżeli”. Bo spóźniona odwaga reportera, który nagle sobie o tym po kilku miesiącach przypomniał, dziwnie przypomina odwagę prokuratorów, którzy zbuntowali się przeciwko politycznym naciskom PiS nazajutrz po przejęciu władzy przez PO.