Można się śmiać z kuriozalnego komentarza Jacka Żakowskiego, który wyliczając, ileż to ludzi kojarzonych z prezydentem stało się obiektem takich czy innych oskarżeń (niekoniecznie kojarzonych słusznie i niekoniecznie były to zarzuty sensowne – listę otwiera Paweł Kowal), usiłuje retorycznie ustawić Lecha Kaczyńskiego jako polityka do reszty skompromitowanego. Można publicyście “Polityki” doradzić, żeby tą samą metodą zajął się zarzutami stawianymi licznym współpracownikom “Polityki” i wyciągnął równie radykalne wnioski co do własnej wiarygodności. Ale wydaje mi się, że ten ton Żakowskiego skądś się wziął i że doczeka się kontynuacji.
Zbigniew Religa jako minister zdrowia był za swe decyzje krytykowany, ale nikt nigdy nie odmawiał mu, że jest wybitnym kardiologiem. Teraz z “Gazety Wyborczej” dowiadujemy się, że za jego czasów tylko się chlało, operacji nie robiło i dopiero doktor Garlicki uczynił z kliniki placówkę z prawdziwego zdarzenia. Widać, że jak tylko ludzie Ćwiąkalskiego uporają się z unieważnieniem 48 zarzutów ciążących na męczenniku IV RP, czeka gotowy już tron autorytetu moralnego i najwybitniejszego polskiego lekarza. Na razie wydaje się to niemożliwe, ale kropla drąży kamień.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/01/15/drazenie-kamienia/]Skomentuj na blogu[/mail][/ramka]