Dla Polaka zaskakujące jest to, jak wielu Amerykanów interesuje się polityką, i to czynnie: biorąc udział w wiecach czy ochotniczo uczestnicząc w kampaniach wyborczych na poziomie lokalnym. Przemierzając Amerykę wzdłuż i wszerz, spotykam setki takich ludzi. Studenci, emeryci, rolnicy, prawnicy, pokojówki, informatycy – wiek, płeć i zawód nie grają tu roli.

Znaczna część tego zainteresowania bierze się z niezadowolenia z rządów obecnej administracji i przeświadczenia, że krajowi potrzebna jest gruntowna odnowa. Demokraci mają dwoje silnych kandydatów, więc ta ekscytacja udziela się bardziej wyborcom demokratycznym niż republikańskim. Ale czy to zwiastuje miażdżące zwycięstwo demokraty nad republikaninem w listopadzie? Niekoniecznie. Z sondaży wynika, że John McCain ma spore szanse na zwycięstwo w starciu z którymkolwiek z demokratycznych kandydatów. Co tylko dodaje tej kampanii dreszczyku emocji...

Skomentuj nablog.rp.pl/gillert