Reklama
Rozwiń

Sensacje niedokończone

Którąż to już partię Radia Maryja wieszczą media? Sensacyjne zapowiedzi powołania własnej partii przez o. Tadeusza Rydzyka pojawiały się od końca lat 90. niczym kolejne rewelacje o potworze z Loch Ness.

Publikacja: 14.03.2008 22:57

Toruński redemptorysta powołaniem własnej partii miał grozić najpierw ZChN, a potem liderom AWS. A od 2001 r. partią Radia Maryja zaczęto straszyć Jarosława Kaczyńskiego. "Dobrze poinformowani" dziennikarze coś ogłaszali, dyżurni księża-postępowcy przyjmowali takie pogłoski z niepokojem, a biskupi uchylali się od wypowiedzi – co oczywiście uważano za potwierdzenie powagi sytuacji.

Przypomnijmy luty 2005 roku. "Gazeta Wyborcza" biła na alarm: "Najbliżsi współpracownicy o. Tadeusza Rydzyka tworzą nową partię. Ma ona błogosławieństwo ojca dyrektora, potężne struktury – Koła Przyjaciół Radia Maryja zrzeszające ponad 200 tys. osób – i jasny cel: wygrać najbliższe wybory". Drukowano nawet rzekomy program partii i ujawniono lidera – miałby nim ponoć być Antoni Macierewicz. Sensacja nie trwała długo, a Macierewicz wystartował w wyborach 2005 roku z listy PiS.

Dziś znów niezawodny wąż morski wychynął z łamów gazet i ekranów telewizorów. Tym razem jako dowód, że Jarosław Kaczyński jest bezradną marionetką w rękach ambitnego zakonnika. Owszem – lider PiS liczy się z elektoratem radiomaryjnym, ale absurdem jest sugestia, że toruńskie radio wyznacza linię partii Kaczyńskiego.

Pisanie o ojcu Rydzyku jest łatwe i bezkarne, zwłaszcza że redemptorysta unika publicznych wypowiedzi dla mediów. Można mu się przypisać dowolne zamiary. Wystarczającym dowodem na gotowość polityków do założenia nowej partii staje się ich udział w programie "Rozmowy niedokończone" w Radiu Maryja. Natomiast w roli kadr nowego ugrupowania łatwo obsadzić słuchaczy toruńskiej szkoły medialnej. A że kolejna kaczka dziennikarska zdechnie za tydzień czy dwa?

Dziś sensacyjka na temat partii radiomaryjnej służy jako prostackie objaśnianie sporu o preambułę do traktatu lizbońskiego. Ma pomagać w kreowaniu sztucznego wyboru: albo z Tuskiem do Europy, albo z o. Rydzykiem w objęcia Rosji.

Reklama
Reklama

Radio Maryja jest dobre jako straszydło na każdy kryzys. Dlatego Platforma, zamiast boczyć się na znanego redemptorystę, powinna go nosić na rękach.

Skomentuj na blog.rp.pl

Toruński redemptorysta powołaniem własnej partii miał grozić najpierw ZChN, a potem liderom AWS. A od 2001 r. partią Radia Maryja zaczęto straszyć Jarosława Kaczyńskiego. "Dobrze poinformowani" dziennikarze coś ogłaszali, dyżurni księża-postępowcy przyjmowali takie pogłoski z niepokojem, a biskupi uchylali się od wypowiedzi – co oczywiście uważano za potwierdzenie powagi sytuacji.

Przypomnijmy luty 2005 roku. "Gazeta Wyborcza" biła na alarm: "Najbliżsi współpracownicy o. Tadeusza Rydzyka tworzą nową partię. Ma ona błogosławieństwo ojca dyrektora, potężne struktury – Koła Przyjaciół Radia Maryja zrzeszające ponad 200 tys. osób – i jasny cel: wygrać najbliższe wybory". Drukowano nawet rzekomy program partii i ujawniono lidera – miałby nim ponoć być Antoni Macierewicz. Sensacja nie trwała długo, a Macierewicz wystartował w wyborach 2005 roku z listy PiS.

Reklama
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk wyciągnął lekcję z zeszłorocznej powodzi. Nawet PiS chwali premiera
Komentarze
Bogusław Chrabota: Kaczyński pchnął Hołownię w ramiona Tuska
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Trudne rozstanie z doktryną Czaputowicza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama