Psychoanaliza to śliska sprawa – do dziś pamiętam, jak śmieliśmy się z krytyka dostrzegającego w scenie, w której żona zabija męża kuchennym nożem, symboliczne poniżenie samca przy użyciu przedmiotu fallicznego. Z takim samym wdziękiem Maziarski odkrywa, że podarłem w telewizji "Gazetę Wyborczą", aby symbolicznie dokonać aktu rytualnej egzekucji na akcie założycielskim III RP czy jakoś tak.

Psychoanaliza Maziarskiego służyć ma wyjaśnieniu, dlaczego "od lat prowadzę prywatną wojnę z Adamem Michnikiem". Po pierwsze, przymiotnik "prywatna" jest manipulacją. Michnika osobiście nie znam, prywatnie nic mi nie zrobił, nigdy nie liczyłem mu kochanek, a i on miał na tyle klasy, żeby nie zlecać tego swoim totumfackim w stosunku do mnie. Po drugie i ważniejsze, o co mam do Michnika jako wpływowej osoby publicznej pretensje, artykułowałem zawsze jasno i wyraźnie (zresztą pod czujnym okiem prawników Agory na dwuznaczności nie można sobie pozwalać) i gdyby się Maziarski pofatygował cokolwiek w tej kwestii przeczytać, bez trudu doskonale by naturę tej "wojny" poznał i nie musiałby szukać wydumanych przyczyn w głębiach mojego Id. Chyba że naprawdę nie mieści mu się w głowie, iż wyroki oberguru można kwestionować z jakiegokolwiek innego powodu niż wrodzona podłość wynikająca z brzydkich uwarunkowań psychologicznych.

Podobnie zresztą, gdyby Maziarski pofatygował się przeczytać stosowny tekst w archiwum "Rzeczpospolitej", wiedziałby też, o co chodziło z tym darciem "Wyborczej". Proszę o mniej psychologizowania, a więcej elementarnej dziennikarskiej rzetelności.

[link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/10/14/psycholog-amator/]skomentuj na blogu[/link]