Alergia Jarosława K.

Prezes PiS bardzo dobrze dobrał obsadę spotu, który powszechnie znany jest jako "Aniołki Jarosława 1". Stawiam przy tytule "1", gdyż nie ma wątpliwości, że serial będzie kontynuowany.

Aktualizacja: 20.02.2009 20:52 Publikacja: 20.02.2009 20:51

Oto w czwartkowy wieczór jeden z aniołków tak bronił swojego szefa, który opuścił obrady Sejmu w czasie ważnej dyskusji o kryzysie: – Jak wiadomo, takie debaty można oglądać na monitorach w innym miejscu – argumentowała Grażyna Gęsicka w TVN 24 – niekoniecznie trzeba siedzieć na tej sali.

Posłanka PiS ma absolutną rację. Niekoniecznie trzeba siedzieć na tej sali, można zrezygnować z mandatu, bo prawo do niego mają tylko wybrańcy narodu, reszta – przed telewizory. Ale w obronie prezesa Gęsicka posunęła się jeszcze dalej: – Sala jest klimatyzowana i wyjątkowo źle działa na osoby, które są uczulone na różne substancje.

Pani poseł jednoznacznie potwierdziła, że Jarosław Kaczyński jest alergikiem. Publiczne przyznanie się do tego może mieć fatalne skutki polityczne. Przecież Janusz Palikot tylko czeka na taką okazję. Zaraz zażąda badań lekarskich, na co jest uczulony były premier. A jak wyjdzie, że na Platformę Obywatelską? Albo pojawią się wypryski pod wpływem alergenu o nazwie D. Tusk?

Na razie Jarosław Kaczyński dostaje wysypki na widok ministra finansów. Atak alergii był w czwartek tak silny, że prezes mówił, łącząc w niezwykły sposób wypowiedzi prozą i wierszem:

"Chciałem wezwać rząd, a w szczególności ministra Rostowskiego,

żeby zaczął walkę z kryzysem,

a nie walkę z PiS-em,

bo walkę z PiS-em już znamy.

Jeśli ktoś sądzi, że się damy

sprowokować, bo mam takie wrażenie, że ktoś tego oczekiwał,

to bardzo się myli".

Przyznam, że do nowego oblicza Prawa i Sprawiedliwości lepiej pasują mi fragmenty rymowane, a nad prozą prezes musi jeszcze popracować. Ale na koniec oddajmy głos aniołkowi, który przeprowadzi definitywną obronę Charliego... pardon – Jarosława: – Wiem, że prezes oglądał debatę i był... że tak powiem – widział ją.

Pani poseł, w oryginale to brzmi tak: veni, vidi, vici, czyli przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem. Jarosław prawie jak Cezar, choć "prawie" – jak głosi inny spot – robi wielką różnicę.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/lutomski/2009/02/20/alergia-jaroslawa-k/]Skomentuj na blogu[/link][/ramka]

Oto w czwartkowy wieczór jeden z aniołków tak bronił swojego szefa, który opuścił obrady Sejmu w czasie ważnej dyskusji o kryzysie: – Jak wiadomo, takie debaty można oglądać na monitorach w innym miejscu – argumentowała Grażyna Gęsicka w TVN 24 – niekoniecznie trzeba siedzieć na tej sali.

Posłanka PiS ma absolutną rację. Niekoniecznie trzeba siedzieć na tej sali, można zrezygnować z mandatu, bo prawo do niego mają tylko wybrańcy narodu, reszta – przed telewizory. Ale w obronie prezesa Gęsicka posunęła się jeszcze dalej: – Sala jest klimatyzowana i wyjątkowo źle działa na osoby, które są uczulone na różne substancje.

Komentarze
Dlaczego Mentzen i Zandberg trzymają po cichu kciuki za Trzaskowskiego?
Komentarze
Jan Zielonka: Ponure lekcje wyborcze
Komentarze
Estera Flieger: Granica cynizmu Donalda Tuska
Komentarze
Michał Płociński: Sławomir Mentzen tanio skóry nie sprzeda. Kampania ciekawie się rozkręca
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Rosyjski arcyłgarz i jego amerykańska ofiara