I trzeba przyznać, że pod względem językowym Lechowi Wałęsie nie dorówna nikt na świecie. Przytoczę tylko niektóre perełeczki z krótkiej rozmowy w TVN24.
„Tam nad stołem wisiał taki, chyba ze trzysta kilo i często myślałem, że gdyby spadł, to by włosy potargał. Kto wie jak tam jest umocowany. Zawsze myślałem, kiedy w pobliżu siedziałem, no kurcze, kiedyś musi się urwać. Oby nie teraz.” Dzięki tej wypowiedzi naród nareszcie dowiedział się, o czym pan prezydent myślał w trakcie całej kadencji.
Nie mniej istotny był problem umieszczonych wysoko klamek: „Ten który stał do otwierania drzwi, dlatego te klamki są tak, żeby nie płacić mu za schylanie, żeby mu kręgosłup nie wysiadł”. Jednak odźwiernego i tak Wachowski zwolnił. „A potem nie miał kto królowej drzwi otworzyć” — zamknął sprawę klamek były przywódca narodu.
Wałęsa przypomniał swoje negatywne stanowisko wobec idei parytetu: „Nie. Ja jestem starej daty i uważam, że tu jest demokracja równa, więc musimy być grzecznościowo, może drzwi otwierać, ale resztę to już zostawmy demokracji.” Ale kto te drzwi będzie kobietom otwierać, jak człowieka Wachowski zwolnił?
Ale olimpijski poziom językowy Lech Wałęsa osiągnął dopiero na finiszu telewizyjnej rozmowy: „Ja jestem męskim szowinistą, tak niektórzy uważają, ale ja jestem niereformowalny, ja tak uważam i dziewczyny są świetne i mogą być, tylko muszą chcieć. Oby im się chciało chcieć, a wtedy w parlamencie będziemy więcej kobiet mieć”