Nie trujące grzyby, nie przypadkowo podany alkohol, ale leki są najczęstszą przyczyną zatruć dzieci. Część takich wypadków to efekt połknięcia tabletek pozostawionych przez lekkomyślnych dorosłych. Ale zdarza się, że rodzice sami wpadają na pomysł podania dziecku takiego preparatu. Oczywiście chcą pomóc.

Lista leków bezpiecznych dla dorosłych, lecz mogących wyrządzić krzywdę dzieciom, jest zaskakująco długa. Są na niej takie, których jedna dawka – jedna tabletka – może spowodować śmierć małego dziecka. To m.in. niektóre leki przeciwdepresyjne (tzw. leki trójpierścieniowe) i substancje wykorzystywane do walki z malarią (chlorochina). Nawet połknięcie zwykłej kamfory będącej składnikiem maści rozgrzewających jest niebezpieczne.

Ale jest i inny problem. Jest nim lekkomyślność rodziców, którzy swoim dzieciom dają leki przeznaczone dla dorosłych lub w dawkach obliczonych na dorosłego. Groźne są m.in. preparaty z paracetamolem czy kwasem acetylosalicylowym (m.in. popularne aspiryna i polopiryna). Ponieważ można je kupować bez recepty, każdy je ma w domowej apteczce. Co się dzieje, gdy dziecko zachoruje? Rodzice sięgają po to, co sami sprawdzili. O przedawkowanie łatwo, ponieważ wiele preparatów o różniących się nazwach handlowych w rzeczywistości zawiera te same substancje.

Co można zrobić? Rozwiązanie jest tyleż proste, co niewykonalne. Wszystkie ostrzeżenia dla rodziców wypisane są – czarno na białym – na kartach z informacjami dodawanymi do leków. Wystarczy, żeby rodzic te informacje przeczytał, zanim poda dziecku tabletkę ze środkiem przeciwgorączkowym lub zostawi na stole opakowanie z lekami przygotowanymi na wyjazd w tropiki. Samo nauczenie dziecka ostrożności nie wystarczy.