Spokojnie – rozejrzyjmy się, gdzie nas złapało. Jeśli na odludziu, to czy są drzewa, krzaki, może pole kukurydzy? Ruszamy. Im szybciej, tym lepiej, ale im wolniej, tym bezpieczniej. I co? Rachu, ciachu i po strachu. Niepotrzebnie się denerwowaliśmy. To przecież normalne, że są chwile w życiu człowieka, kiedy mu się nagle zachce przeczytać komentarz Pawła Wrońskiego.
W piątkowej "Gazecie Wyborczej" stawia znak równości między tragedią smoleńską a ekscesami dwóch posłów na Cyprze. Kpi z tych, którzy potraktowali raport Anodiny jako policzek: "Działalność sądu cypryjskiego jest niczym uderzenie w twarz Polski". Kpi z prób szukania sprawiedliwości w instytucjach międzynarodowych: "Polska powinna w tej sprawie (wózków na Cyprze – K. Feu.) domagać się międzynarodowego śledztwa pod auspicjami Unii Europejskiej".
Kpi wreszcie z tragicznych w skutkach błędów rosyjskich kontrolerów: "Polskie dochodzenie udowodniłoby z pewnością, że całą winę za zniszczenie wózków ponoszą pracownicy ośrodka, którzy w odpowiednim momencie (...) nie zapobiegli temu, że posłowie pojechali w kierunku falochronu (...), nie skorygowali ich kursu i nie naprowadzili ich na ścieżkę wiodącą bezpiecznie na hotelowy parking".
Gdyby pisała to Anodina, można by czuć zażenowanie. Ale spokojnie, to tylko Wroński.