Kłopoty z budową Stadionu Narodowego w Warszawie i odcinka autostrady A2 po raz kolejny dobitnie pokazują, że niska cena nie zawsze idzie w parze z jakością. Tymczasem w polskich przetargach publicznych to ona jest podstawowym kryterium. Dlatego dobrze się stało, że nasi legislatorzy wreszcie dostrzegli, jakie zagrożenia mogą płynąć z przesadnych oszczędności.
Sejmowa komisja „Przyjazne państwo" właśnie zastanawia się nad przepisami, które skłoniłyby urzędników do brania pod uwagę w zamówieniach publicznych również innych czynników. Obecnie zamawiający rzadko je uwzględniają, wyraźnie bojąc się zarzutu niegospodarności ze strony organów kontroli. Te zresztą właśnie na kryterium cenowym opierają ocenę inwestycji. Ostatnie wydarzenia pokazują, że taka filozofia może prowadzić donikąd.
Zamieszanie na budowie odcinka autostrady A2 ma jeszcze jeden ciekawy aspekt. Cała sprawa może mocno przyhamować ekspansję chińskich firm budowlanych w Europie. Ukończona autostrada miała stać się przyczółkiem, który dzięki pozytywnym referencjom otworzy im drogę do inwestycji w innych krajach Unii Europejskiej. Po tej wpadce może być o wiele trudniej, gdyż zamawiający dużo uważniej będą się przyglądać ofertom Azjatów, czując jednocześnie presję rodzimej branży budowlanej. Ta zresztą na chińskiej wpadce może wyjść najlepiej.
Od samego początku wśród polskich przedsiębiorców pojawienie się kolegów z Państwa Środka wywołało spory niepokój – obawiali się utraty dużej części rynku budowlanego. Stąd też protesty wysyłane do Brukseli wskazujące na potrzebę zamknięcia przed Chińczykami europejskiego rynku, a także cichy ostracyzm branży w stosunku do firm, które zdecydowały się na kooperację z Azjatami. Teraz rynek odetchnął z ulgą, bo Chińczycy wywrócili się sami.
Wypada mieć nadzieję, że nasze państwo wyciągnie z tego wnioski i zmieni przepisy tak, aby zapobiegać podobnym wpadkom cenowym w przyszłości. A Chińczycy? Niech to będzie już ich zmartwienie.