Subotnik Ziemkiewicza
Kamieniem węgielnym stał się ten właśnie kamień, którym budowniczowie wzgardzili i który odrzucili. Pan świata urodził się na zadupiu ówczesnej cywilizacji, w pogranicznym kraiku, a i tu nie w stolicy prowincji, tylko na wsi, w jakimś zapyziałym chlewie, w rodzinie słabo wykształconej i utrzymującej się z pracy fizycznej. Anioł poinformował o tych narodzinach tylko jakichś pastuchów, nie racząc się w ogóle pofatygować do środowisk opiniotwórczych. A i potem, kiedy Jezus dorósł i zaczął działalność publiczną, do samego końca nie było przy nim ani jednego intelektualisty, liczącego się działacza czy lidera biznesu, tylko zbieranina rybaków, celników i podobnej gołoty, nawet jakaś prostytutka.
Taki jest duch świętującego dziś chrześcijaństwa: ostatni będą pierwszymi. Można to różnie przekładać na pojęcia współczesne. Można na przykład tak: drugi obieg będzie pierwszym. A potem, z czasem (jak stało się niegdyś z kontestatorami „salonu warszawskiego") w ogóle jedynym.
Tak, to oczywiście aluzja do filmu „Przebudzenie", który podarowała nam pod choinkę Joanna Lichocka, i do wczorajszego artykułu Łukasza Warzechy. Nie będę dziś się wdawał ani w recenzję, ani w polemikę. Film jest zapisem zjawiska, którego tzw. elity nie zamierzają widzieć, a jeśli przyjmują coś do wiadomości, to tylko swój komentarz o nim. Zjawiska nie z tylko dziedziny polityki, z której je ? co oczywiście stanowi podejście uprawnione ? rozliczał Łukasz. Przede wszystkim, jest to zapis pewnego ludzkiego odruchu. Odruchu sprzeciwu wobec, jak to przy święcie ująć najdelikatniej, łajdactwa.
Przy betlejemskim żłóbku pewne sprawy powinny być proste. Żyjemy w kraju, w którym uczciwe reguły sporu, debaty publicznej i polityki, zostały złamane i są łamane coraz bardziej. W kraju do głębi niesprawiedliwym, rządzonym przez cwaniaków z wyrosłej na PRL nomenklatury. Rządzący szabrują tu dobra, które powinny być wspólną własnością i wspólnym pożytkiem wszystkich, a że granice rabunku zostały już osiągnięte, wysługują się za materialne korzyści obcym potęgom, wyprzedając dobrobyt przyszłych pokoleń. Społeczeństwo, zdemoralizowane i zagonione za zaspokojeniem najprostszych potrzeb, utrzymywane jest w bierności przekupstwem (nie wiedząc, że za pozory dobrobytu przyjdzie kiedyś zapłacić z lichwiarskim procentem) i kłamstwem. Media, zwłaszcza te najbardziej masowe, zmieniły się w jeden wielki seans nienawiści i pogardy pod adresem opozycji, w nieustające szczucie, judzenie, szydzenie i straszenie, które dzień po dniu łamać ma odruchy uczciwości i pogrążać rządzonych w apatycznym przekonaniu, że trzeba się pogodzić z podłą, głupią, nieudolną oraz złodziejską władzą, bo może być tylko jeszcze gorzej. Masa tzw. autorytetów kolaboruje w tym dziele, kłoni się przed rządzącym Towarzyszem Szmaciakiem „cnotę i mądrość jemu przypisując", i jest za to wynagradzana.