Ziemkiewicz. Subotnik Ziemkiewicza. Radość za zadupiu.

Boże Narodzenie to święto wiochy, oszołomstwa i obciachu. W ogóle, całe chrześcijaństwo ma taki właśnie sens.

Publikacja: 24.12.2011 12:05

Ziemkiewicz. Subotnik Ziemkiewicza. Radość za zadupiu.

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Subotnik Ziemkiewicza

Kamieniem węgielnym stał się ten właśnie kamień, którym budowniczowie wzgardzili i który odrzucili. Pan świata urodził się na zadupiu ówczesnej cywilizacji, w pogranicznym kraiku, a i tu nie w stolicy prowincji, tylko na wsi, w jakimś zapyziałym chlewie, w rodzinie słabo wykształconej i utrzymującej się z pracy fizycznej. Anioł poinformował o tych narodzinach tylko jakichś pastuchów, nie racząc się w ogóle pofatygować do środowisk opiniotwórczych. A i potem, kiedy Jezus dorósł i zaczął działalność publiczną, do samego końca nie było przy nim ani jednego intelektualisty, liczącego się działacza czy lidera biznesu, tylko zbieranina rybaków, celników i podobnej gołoty, nawet jakaś prostytutka.

Taki jest duch świętującego dziś chrześcijaństwa: ostatni będą pierwszymi. Można to różnie przekładać na pojęcia współczesne. Można na przykład tak: drugi obieg będzie pierwszym. A potem, z czasem (jak stało się niegdyś z kontestatorami „salonu warszawskiego") w ogóle jedynym.

Tak, to oczywiście aluzja do filmu „Przebudzenie", który podarowała nam pod choinkę Joanna Lichocka, i do wczorajszego artykułu Łukasza Warzechy. Nie będę dziś się wdawał ani w recenzję, ani w polemikę. Film jest zapisem zjawiska, którego tzw. elity nie zamierzają widzieć, a jeśli przyjmują coś do wiadomości, to tylko swój komentarz o nim. Zjawiska nie z tylko dziedziny polityki, z której je ? co oczywiście stanowi podejście uprawnione ? rozliczał Łukasz. Przede wszystkim, jest to zapis pewnego ludzkiego odruchu. Odruchu sprzeciwu wobec, jak to przy święcie ująć najdelikatniej, łajdactwa.

Przy betlejemskim żłóbku pewne sprawy powinny być proste. Żyjemy w kraju, w którym uczciwe reguły sporu, debaty publicznej i polityki, zostały złamane i są łamane coraz bardziej. W kraju do głębi niesprawiedliwym, rządzonym przez cwaniaków z wyrosłej na PRL nomenklatury. Rządzący szabrują tu dobra, które powinny być wspólną własnością i wspólnym pożytkiem wszystkich, a że granice rabunku zostały już osiągnięte, wysługują się za materialne korzyści obcym potęgom, wyprzedając dobrobyt przyszłych pokoleń. Społeczeństwo, zdemoralizowane i zagonione za zaspokojeniem najprostszych potrzeb, utrzymywane jest w bierności przekupstwem (nie wiedząc, że za pozory dobrobytu przyjdzie kiedyś zapłacić z lichwiarskim procentem) i kłamstwem. Media, zwłaszcza te najbardziej masowe, zmieniły się w jeden wielki seans nienawiści i pogardy pod adresem opozycji, w nieustające szczucie, judzenie, szydzenie i straszenie, które dzień po dniu łamać ma odruchy uczciwości i pogrążać rządzonych w apatycznym przekonaniu, że trzeba się pogodzić z podłą, głupią, nieudolną oraz złodziejską władzą, bo może być tylko jeszcze gorzej. Masa tzw. autorytetów kolaboruje w tym dziele, kłoni się przed rządzącym Towarzyszem Szmaciakiem „cnotę i mądrość jemu przypisując", i jest za to wynagradzana.

W takim to pejzażu niektórzy chcą się czuć „wolnymi Polakami", i potrafią się nimi czuć. Można ich postępowanie recenzować, oceniać jego skuteczność, ale nie można zapominać o pewnych prawdach podstawowych. Że żyjemy w morzu kłamstw, nawarstwionych jedno na drugim. Od założycielskich narracji o cwaniaczku i przekręconym agencie, z którego zrobiono wielkiego bohatera, o ludziach, którzy głęboko polskim patriotyzmem gardzili, a chcieli raczej nawracać reżim na założycielską ortodoksję, niż go obalać, z których zrobiono wzorce patriotyzmu ? przez kłamstwa o udanej transformacji, w której jeśli sobie kto nie poradził, to tylko z własnej winy, aż po kłamstwo o cywilizacyjnym i historycznym sukcesie i „zielonej wyspie"; no i te najbardziej bolesne, kłamstwa o Tragedii Smoleńskiej, o „debeściakach", pijanych generale i prezydencie naciskających na pilotów, i o fachowych, bezstronnych komisjach, które wszystko już wyjaśniły w duchu „konwencji chicagowskiej".

A jak się żyje w morzu kłamstwa, to pewne rzeczy powinny być oczywiste. Choćby takie, że kłamstwem należy się brzydzić i nigdy się na nie, nawet milcząco, nie godzić. To kwestia nie tylko zasad, ale i smaku.

W takiej krainie, na zadupiu świata, pod rządami kolaboranta Heroda, pazernych arcykapłanów i sprzedajnych intelektualistów zwanych faryzeuszami zachciało się przyjść na świat Dziecinie. Nie wiem, dlaczego akurat w takim miejscu. Ale cieszmy się z tego wszyscy.

Subotnik Ziemkiewicza

Kamieniem węgielnym stał się ten właśnie kamień, którym budowniczowie wzgardzili i który odrzucili. Pan świata urodził się na zadupiu ówczesnej cywilizacji, w pogranicznym kraiku, a i tu nie w stolicy prowincji, tylko na wsi, w jakimś zapyziałym chlewie, w rodzinie słabo wykształconej i utrzymującej się z pracy fizycznej. Anioł poinformował o tych narodzinach tylko jakichś pastuchów, nie racząc się w ogóle pofatygować do środowisk opiniotwórczych. A i potem, kiedy Jezus dorósł i zaczął działalność publiczną, do samego końca nie było przy nim ani jednego intelektualisty, liczącego się działacza czy lidera biznesu, tylko zbieranina rybaków, celników i podobnej gołoty, nawet jakaś prostytutka.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne