Sejmowe komisje pracują nad umową o małym ruchu granicznym między należącym do Rosji Obwodem Kaliningradzkim a przygranicznymi terenami północnej Polski. Zdawało by się rzecz techniczna, jaką zajmują się posłowie w skali hurtowej. Tu jednak wybuchł ostry spór.
Przeciwni otwarciu granicy są posłowie PiS. A bo stosunki z Moskwą są nierównoprawne, bo Kaliningrad – zwany przed zburzeniem Królewcem – to siedziba mafii, bo zaleje nas fala przestępczości. Najgłośniej protestuje Anna Fotyga, która boi się o bezpieczeństwo w „jej" Gdańsku. Jej argumenty podnosili i powtarzali nawet rozsądni skądinąd posłowie Witold Waszczykowski i Zbigniew Kuźmiuk. Cicho siedzieli tylko posłowie PiS z województwa warmińsko-mazurskiego. A raz nawet wstrzymali się od głosu, tak aby nie zagłosować przeciw. Czyli tak jak chciała Fotyga. Tu warto też wspomnieć, że przeciw postawie Fotygi awanturowali się tamtejsi samorządowcy PiS.
Odwaga w PiS nie jest tania, bo Fotyga jest osobą wpływową. Dlaczego jednak PiS-owscy „tubylcy" z województwa, którego mieszkańcy nazywają Wu-Em ryzykują niełaską u władz partii? Bo gdyby zachowywali się tak jak Fotyga mogliby stracić poparcie swoich wyborców. Idea ponownego otwarcia granicy z Obłastją jest bardzo popularna od Gołdapi do Braniewa.
Ponownego otwarcia, bo do czasu wprowadzenia regulacji schengeńskich granica była łatwa do przekroczenia. Fakt, że lud ze znajdujących się tam stolic polskiego bezrobocia szmuglował (po Schengen też szmugluje, choć na mniejszą skalę). Ale dzięki temu wiele osób mogło cokolwiek do garnka włożyć i nie musiało wyjeżdżać na roboty do Anglii. Zresztą w obecnym Sejmie jest jeden poseł, którego zamożność stąd się wzięła.
Ale ludowi z bezrobotnej północy Wu-Emu zależy nie tylko na szmuglu. Rosjanie z Kaliningradu vel Królewca wzbogacili się w ostatnich latach i wiele z tych pieniędzy zostawiają w Polsce. Wracając do siebie zapełniają bagażniki samochodów towarami kupionymi po polskiej stronie.