Tym razem za sprawą abpa Henryka Hosera, który w obszernym wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej wyjaśnił m.in., że jednym z powodów odwołania ks. Lemańskiego było konfliktowanie środowisk, które były mu powierzone. Arcybiskup mówi też, że jeśli Lemański nie zmieni swojego postępowania i wciąż będzie kontestował przełożonych i nieprawdziwie przedstawiać Kościół w mediach, może czekać go suspensa – tj. zakaz sprawowania funkcji kapłana.
Na ten głos katolicy w Polsce czekali długo – może nawet zbyt długo. Ksiądz Wojciech Lemański od początku swojego konfliktu z biskupem atakował. Biegał od radia do radia, telewizji do telewizji, skarżył się prasie. W ub. tygodniu brał nawet udział w organizowanej przez „Gazetę Wyborczą" debacie nt. tego, co wolno mówić w Kościele. Z drugiej strony była cisza. Długa cisza. Dobrze, że arcybiskup postanowił ją przełamać. Dzięki temu powoli odkrywamy prawdę. Jak choćby drobny, ale istotny szczegół. Otóż w 2010 r. biskup widząc ogromne zainteresowanie ks. Lemańskiego sprawami polsko-żydowskimi zaproponował mu, by podjął studia judaistyczne. Po co? By miał wiedzę. Lemański nie odpowiedział. Arcybiskup Hoser wraca też do sprawy pytania o obrzezanie. Wyjaśnia, że takiego pytania nie było, a rozmowa dotyczyła jedynie symboliki religijnej – elementów judaistycznych w kościele w Jasienicy, które umieścił Lemański.
Szczerze mówiąc niesamowitą cierpliwością wykazuje się biskup praski. Mówi bowiem, że spokojnie czeka aż ksiądz Lemański się opamięta. Wciąż daje mu kolejne szanse i choć inni podpowiadają, by rozwiązać sprawę suspensą, on traktuje ją jako ostateczność.
Wydaje się, że słowa arcybiskupa – choć ważne i potrzebne – na nowo rozpalą konflikt. Ksiądz Wojciech znów zagości w kilku programach telewizyjnych, w których będzie przedstawiał się jako jedyny i prawdziwy odnowiciel polskiego Kościoła. Trzeźwo myślący ludzie wiedzą, że to bzdura, ale większości społeczeństwa niestety da się wcisnąć każdą ciemnotę.