Otóż próbują nam narzucić perspektywę pałkarstwa politycznego z Jarosławem Kaczyńskim w roli głównej. Oto – ich zdaniem – przebiegły Kaczyński wykorzystuje grupę warchołów do ostatecznego pognębienia Platformy.
Rozgrywa swoją własną bitwę, gdzie w rolach leninowskich „pożytecznych idiotów" pojawiają się P. Guział, R. Kalisz, liderzy Solidarnej Polski , ludzie Palikota etc. Innymi słowy budują teorię spiskową, jakoby za referendum stał Kaczyński, a wszyscy wokół byli marionetkami w jego rękach. Czym są teorie spisowe?
Wiemy dobrze. Zazwyczaj upraszczają rzeczywistość. W tym wypadku teoria o „ukrytej mocy sprawczej Kaczyńskiego" po pierwsze uderza w samodzielność polityczną licznych zwolenników referendum, po drugie marginalizuje ich krytykę polityki władz stolicy, po trzecie mitologizuje osobę Kaczyńskiego, a po czwarte, pewnie najważniejsze nie bierze pod uwagę scenariuszy korzystnych dla Platformy, a te są dwa.
Pierwszy z nich to referendalny sukces Hanny Gronkiewicz – Waltz, która może zostać na fotelu prezydenckim. Drugi to jej sukces w przyspieszonych wyborach. Oba scenariusze są na mój nos bardzo prawdopodobne. Czyżby ów „demiurg zła" Jarosław Kaczyński miał aż tyle mocy proroczych, by przeanalizować wszystkie okoliczności i wygrać dla PiS referendum?
Szczerze w to wątpię, zwłaszcza wobec idiotycznej kampanii referendalnej z użyciem litery "W", co spolaryzowało nawet twardy PiS-owski elektorat. Nie, Jarosław Kaczyński nie jest osią żadnego krwawego spisku i jeśli ktoś tak go postrzega, sam jest ofiarą politycznych stereotypów i jazgotu z obu stron.