Wypracowano metody walki z przestępczością zorganizowaną. Słabo wynagradzani policjanci nauczyli się radzić sobie z drobnymi rzezimieszkami i gangsterami w białych kołnierzykach, a także z gangami narkotykowymi. Statystyki szły w górę – i to nie tylko na papierze.
Ale w Polsce we wszystkich dziedzinach naszego życia od lat obowiązuje zasada, że jak coś działa dobrze, to trzeba to błyskawicznie popsuć. I tak zrobiono z Centralnym Biurem Śledczym. Dumę polskiej policji postanowiono zreformować. Najpierw wymieniono kierownictwo, potem wyłączono CBŚ ze struktur Komendy Głównej Policji, dając mu pozornie większą niezależność, ale... zachowując kontrolę nad jego finansami.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. W ubiegłym roku spadła skuteczność CBŚ. Nie dlatego, że przestępcy są bardziej przebiegli i sprytni. Po prostu zadziałało ludowe porzekadło, że gdzie nie ma kota, tam myszy harcują.
Gdzie zniknął się kot? Walczy o swoje. Jak zabrano mu miskę z mlekiem, to prosi chociaż o suchą karmę. A myszy w tym czasie spokojnie wyjadają zboże ze spichlerza. I sytuacja taka będzie trwała dotąd, dopóki pan nie zrozumie, że łownemu kotu trzeba dokładać do miski, a nie odejmować.