Być może. No i afera goni aferę. Jak nie jakiś szaleniec przejedzie samochodem po Monciaku, to kontrowersje wokół pijackich wybryków, a to afera związana z molestowaniem seksualnym nieletnich uderzająca w kilka znanych lokali.

Faktycznie, nie trwa teraz najlepsza passa z punktu widzenia PR dla tego najpopularniejszego kurortu w Polsce, miejsca pielgrzymek dla zamożniejszych turystów z całego kraju, mekki dla tłumów warszawiaków. Być może komercyjny wizerunek rozrywki przykrył ciekawsze oblicza miasta. Bo to, że Sopot dalej skrywa swój „artystowski" charakter, jest dla mnie jasne. Trzeba tylko chwilę poszukać. Jest taki lokal przy Monciaku, nie w centralnym miejscu. Nieco wyżej. Na drzwiach ma napis „Drzwi". Prowadzą go 4 osoby, a może 8 albo 17. Dokładnie nie wiadomo. Do baru z reguły kolejka, bo nie wiadomo, czy obsługujący go właściciele obsługują czy ucinają sobie akurat pogawędki z klientami. Tutaj można posłuchać zespołu Gówno (część formacji Nagrobki), gdzie ballada trwa 1,5 minuty, a jako scenografia na suficie wiszą imitacje kupy. To tutaj w piątek wieczorem, gdy w pobliskim klubie go-go tańczą panie przy rurach, a Monciak trzęsie się od bitów, można natknąć się na projekcję filmu Polańskiego „Dziecko Rosemary". A zaprzyjaźniony klient, który zaśnie ze zmęczenia, może liczyć na pozostawienie w fotelu z kartką „Proszę obudzić o 9.00". To informacja dla pani Grażynki, która co rano otwiera lokal, by go posprzątać. A impreza? Tak, też są, może w niedzielę, a może we wtorki. Bo przecież artyści nie balują w piątki i soboty. Gdzie jest to miejsce? Szukajcie, a znajdziecie. A jest ich więcej. Pomiędzy klubami z „densflorem" i klubami go-go.

No i suplement. Dzwoni telefon. W słuchawce miły głos z jednego z instytutów badania opinii publicznej. Temat ankiety – ocena niedawno zakończonego Europejskiego Forum Nowych Idei. Pytania o wszystko – panele, debaty, rozmówców, a nawet jedzenie. Oceniam różnie, najczęściej pośrodku stawki, bywa, że niżej. Najwyższą notę stawiam przy jednym – czy Sopot jest dobrym miejscem na forum. No bo gdzie indziej mogą odbywać się tak udane „Debaty nocnych marków"? Organizatorzy wpisali je oficjalnie w program forum i wyznaczyli miejsca spotkań – w hotelowych salach. Nie przewidzieli jednak wytrwałości uczestników forum. Na oficjalne debaty z wybranymi panelistami w hotelu przychodziło po kilkanaście osób. Nie były w stanie konkurować z debatą w SPATiF-ie. Frekwencja nie do ogarnięcia, dyskusje wielogodzinne, a atmosfera gorąca. No więc gdzie, jak nie w Sopocie?