Kasztelanic, choleryk, tęgi heglista i kiepski rymopis, kiedy w lutym 1846 rozpoczął Powstanie Krakowskie, miał przeciwko tysiącowi zbrojnych trzy największe potencje XIX-wiecznej Europy, a prócz tego zaniepokojonych ziemian i duchowieństwo krakowskie. Mimo to jeszcze 26.02. zajmował się do wczesnych godzin rannych projektem szkół powszechnych, regulaminami musztry, krojem przyszłych mundurów – by wreszcie wyjść z bezbronną procesją przeciw oddziałom von Benedeka. Oczywiście, i tak by zginął od austriackich kul – ale może choć w kilka dni później?
Wspominam na tę piękną klęskę czytając o polityku PiS, który tłitnął sobie, że zwalniać będzie ze służby policjantów i żołnierzy, którzy wesprą prace WOŚP. Tłitnął, nie mając żadnej mocy decyzyjnej w tej kwestii – prócz tego, żeby wywołać lawinę oburzenia.
Ekipa rządząca usiłuje uzdrowić państwo, mając przeciw sobie opozycję montującą obywatelskie pospolite ruszenie, banki, media, mainstreamowe salony, Moskwę i Brukselę. Po co w tej sytuacji otwierać kolejny front? Powiedzmy, że wyleniały celebryta raz jeszcze będzie miał okazję ukręcić sobie soczyste lody melonowe: jest o co kopie kruszyć? Posłowi Pięcie Stanisławowi najchętniej wyznaczyłbym zadanie adwentowe: niechby przekonał do programu Prawa i Sprawiedliwości jedną osobę, zamiast zrazić kolejnych tysiąc.