Teoretycznie tworzenie wynalazków nigdy nie było tak proste jak teraz. Internet wręcz eksploduje od nadmiaru informacji, po które możemy sięgnąć, nie wychodząc z domu. Jednak praktyka pokazuje, że era geniuszy wymyślających w zaciszu swojego pokoju przełomowe teorie przemija. Zatraciliśmy wspomnianą przez Einsteina ciekawość i zdolność do analizy. Zostały zagłuszone przez zalewające nas codziennie gigabajty danych.
Nie popadajmy jednak w skrajności, bo katastrofa poznawcza wcale nam nie grozi. Musimy po prostu dostosować się do nowej rzeczywistości. W kwestii wynalazków słowo klucz to dziś „współpraca". Nie chodzi tylko o współpracę naukowców, ale również o to, co dalej się z innowacyjnymi pomysłami dzieje. Niestety, szuflady na polskich uczelniach są pełne świetnych wynalazków, które nigdy nie trafiły na rynek. Co szwankuje? Pracownicy naukowi są doceniani nie za badania, tylko za publikacje, nie ma kompleksowego systemu współpracy z przedsiębiorcami, a duża część środowiska uczelnianego na współpracę z biznesem otworzyć się po prostu nie chce.
Na szczęście sytuacja się zmienia. Do głosu dochodzi nowe pokolenie, którzy wyraźnie widzi, że taka współpraca jest konieczna. Coraz więcej uczelni zaczyna aktywnie działać na styku nauki z biznesem. Przykładem mogą być te dolnośląskie. Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu niedawno podpisał umowę z Regionalnym Związkiem Pracodawców Konfederacji Lewiatan. Z kolei Politechnika Wrocławska w specjalnym serwisie zbiera uczelniane oferty technologiczno-badawcze i promuje je w środowisku biznesowym. Nie boi się też współpracować z dużymi koncernami. Zawarła też porozumienie z firmą Sitech umożliwiające połączenie kształcenia na uczelni z zajęciami praktycznymi. Współpraca z firmami umożliwia uczelniom komercjalizację badań, jak również realizowanie zamówień dla konkretnych firm. Przykład? Nowoczesne wentylatory do szybów kopalń dla KGHM.
W Polsce nadal panuje przekonanie, że inżynieria oraz IT są domeną mężczyzn. Politechnika Wrocławska walczy z tym przesądem, wdrażając w życie programy skierowane do studentek i absolwentek. Jego uczestniczki otrzymują konkretne wsparcie w prowadzeniu biznesu i tworzeniu strart-upów. „Cóż za smutna epoka, w której łatwiej jest rozbić atom, niż zniszczyć przesąd" – mawiał Einstein. Trzymam kciuki, by wrocławskie uczelnie nadal szły pod prąd, obalając mity, że nauka i biznes oraz kobiety i IT to całkowicie rozłączne byty. Wsparciem w obalaniu tych mitów mogą być środki unijne, które warto dobrze wykorzystać, bo drugiej takiej szansy możemy już nie dostać.