Biorąc pod uwagę jej dokonania na, nazwijmy to, głównych polach działalności – trudno się dziwić. Ale jest dziedzina, w której pani minister ma wielkie zasługi. Jest to ochrona obywateli przed strasznymi skutkami wolnej konkurencji na rynku aptecznym.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/12/15/zla-minister-nie-dla-wszystkich/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Jakiś czas temu media odnotowały pomysł pani minister, by narzucić wszystkim aptekom jednolitą marżę na leki. Dotąd bowiem było tak, że te, które chciały, mogły, schodząc ze swojej marży, oferować towar cokolwiek taniej. To dezorientowało klientelę (wiadomo, że spora jej część to biedota, łasa na groszowe oszczędności), która nerwowo zaczynała szukać, gdzie taniej, zmieniać miejsca zakupów. Szkodził ten chaos większym, okrzepłym na rynku właścicielom aptek, zmuszając ich do prowadzenia biznesu, zamiast wypełniania misji społecznej.
Ale to wcale niejedyny pomysł pani minister. Mniej znanym było rozporządzenie odbierające prawo rozprowadzania wielu powszechnie stosowanych leków tzw. punktom aptecznym. Niewątpliwie wzmocni to duże apteki i podniesie ich dochody. A że klienci zamykanych punktów, które zwykle lokowały się na wsi, będą musieli jechać dalej po prosty lek? Spacer im wyjdzie na zdrowie, niech dziękują, że minister o tym pomyślała.
Pani minister ukróciła też anarchię aptek internetowych, które, dzięki jej zarządzeniom, padają tak samo jak wspomniane punkty. I to też dla naszego dobra – cóż za pomysły, leki przez Internet! I to wtedy, gdy aptek jest i tak, jak twierdzą sami aptekarze, za dużo. Dlatego właśnie ich lobby od dawna stara się o przepis uzależniający liczbę aptek od liczby mieszkańców. Tego jeszcze nie uzyskało, ale dotychczasowe starania pani minister dobrze mu rokują.