Ale pani redaktor kokieteryjnie kontynuowała dialog: „Ale trochę jest pan duchem świętym”. I wtedy największy macho w Kancelarii Prezydenckiej zmiękł, uśmiechnął się i powiedział: „No, dziękuję bardzo, pani redaktor”.

Dobrze więc, że w kręgu Prawa i Sprawiedliwości znalazł się ktoś ze zdolnościami profetycznymi. Wiele osób interesuje los senatora Zbigniewa Romaszewskiego: „Zasadnicza kwestia była tego rodzaju, czy ja w ogóle taki, jaki jestem, jestem PiS potrzebny”.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/lutomski/2010/02/16/nominacja-szczygly-na-ducha-swietego/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Jaki jest Romaszewski, każdy widzi, natomiast co myśli o regułach obowiązujących w PiS, dowiedzieliśmy się w „Faktach po Faktach”: „Nie zgadzam się z tym, ażeby posłowie czy senatorowie mieli zamykane usta i nie mogli wyrażać swoich poglądów czy przekonań, zagrożeni sankcjami”. Jak widać, politycy dopiero gdy wypadną spod skrzydeł Jarosława Kaczyńskiego, zaczynają głosić, jakie to niedemokratyczne ugrupowanie. Problem, według wicemarszałka Senatu, dotyczy nie tylko senatorów, „lecz również dziennikarzy, którym się mówi, jak mają pisać, co mają mówić, a czego nie”. Niestety, pan senator nie ujawnił, jacy żurnaliści biorą udział w tym partyjnym dyktandzie. Na szczęście podjął też temat ze swojego podwórka: „To jest sprawa naszego parlamentu, który w tej chwili przechodzi w kierunku partokracji”.

Panie marszałku, co to znaczy „ w tej chwili”? Przecież na Wiejskiej partoli się robotę od zawsze.