Premier Tusk waży słowa, ale już doradca rządowy prof. Roman Kuźniar może pozwolić sobie na szczerość. Profesor Kuźniar jest doradcą właściwym, gdyż wie, że największym zagrożeniem dla współczesnego świata są Stany Zjednoczone, toteż najbezpieczniej dla Polski będzie trzymać się od nich jak najdalej. Teraz wszędzie go pełno. Według eksperta tarcza antyrakietowa zagroziłaby bezpieczeństwu naszego kraju w sposób zasadniczy. A już najbardziej, twierdzi Kuźniar, bezpieczeństwu Polski zagraża prezydent Kaczyński, który na lata psuje nasze stosunki z Rosją.
Premier i doradca wywodzą się ze szkoły dyplomatycznej, która tak wielkie sukcesy przyniosła Zachodowi w wieku XX. Franklin D. Roosevelt powiedział, że gdy Stalina potraktujemy jak dżentelmena, to będzie musiał się tak zachowywać. Pamiętamy. Poskutkowało.
Zachód przyjął, że armię rosyjską w Gruzji traktować można jako "siły pokojowe". I proszę, właśnie tak się zachowują. Zaraz... nie całkiem? Cholera! Wszystko to wina Saakaszwilego. Gdyby zgodził się prowincja po prowincji oddawać Rosji swój kraj, nie wywołałby konfliktu.
Prof. Kuźniar wie, że nie wolno nazywać agresji agresją, bo się jeszcze agresor rozzłości. A tak... może nas nie zauważy? Może się poprawi? Gdybyśmy nie prowokowali Hitlera w 1939 roku, oddali mu korytarz do Prus Wschodnich, to pewnie do teraz cieszyłby się nim i wojna by nie wybuchła. Agresorom tłumaczyć należy, że są nastawieni pokojowo, a ich agresja jest działaniem w imię pokoju. A kiedy uwierzą w to... Tylko że wtedy mogą chcieć eskalować swoje "pokojowe" metody.
Skomentuj na blog.rp.pl/wildstein