Były premier wie, o czym mówi, bo sam od owej damy wielokrotnie dostawał kosza. Teraz pozostały już tylko dawnych wspomnień czar i przekonanie, że wszyscy go naśladują: „Jak dzisiaj przeczytałem wywiad premiera Tuska i natrafiłem, że on mówi: »Musimy wygrać dla Polski«, to ja mówiłem dokładnie to w 2001 roku, i rzeczywiście wygraliśmy”.
Na dobrą sprawę nie wiadomo, dlaczego Miller miał taki ciąg do władzy, skoro po latach wyznaje: „Przebywanie w Kancelarii Premiera jest raczej frustrujące niż wznoszące”. Jeśli premier był frustratem, to co ma powiedzieć naród? Jeszcze większym frustratem jest Paweł Piskorski, który widzi politykę w wymiarze starożytnej tragedii, oczywiście w dosłownym znaczeniu tego gatunku literackiego: „Nie po to Tusk wymordował wszystkich triumwirów na swojej długiej drodze politycznej, żeby teraz nagle godzić się na triumwirat z Grzegorzem i Bronkiem”.
Słabiej zorientowanym warto wyjaśnić, że triumwirat Donald, Grzegorz i Bronek jest o ponad dwadzieścia wieków późniejszym rozwinięciem przymierza Cezara, Pompejusza i Krassusa. Ale Paweł Pomponiusz Piskorski dalej przeskakuje parę wieków i prorokuje: „Jeśli Grzegorz pójdzie do Canossy i założy sobie ten worek pokutny, to długo przetrwa w Platformie”. Liderowi Stronnictwa Demokratycznego chodzi o Schetynę, jednak godzi się nadmienić, że do Canossy szedł Henryk IV, by okazać skruchę papieżowi Grzegorzowi VII, a nie odwrotnie. Choć w tej prawdziwej historii i tak wszystko wyszło na opak. Zupełnie jak u nas. Może więc najwyższy czas przestać gadać o polityce? Niestety, tego nasi politycy zupełnie nie potrafią: „Ja w tej sprawie mogę tylko zachować milczenie i tylko panu to mówię, co przed chwilą powiedziałem” – rzekł Leszek Miller do redaktora Grzegorza Kajdanowicza na oczach tysięcy widzów.