Tymczasem, począwszy od 11 listopada, działacze Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego wydają kolejne dowcipne oświadczenia.
Najpierw dowiedzieliśmy się, że sprowadzeni z Niemiec bandyci i zadymiarze to tak naprawdę antyfaszyści, co już samo w sobie jest zabawne. Potem się okazało, że ich słynna ucieczka przed policją do kawiarni Nowy Wspaniały Świat była czystym przypadkiem. Ot, po prostu tak sobie biegli zdrowym truchtem, za nimi prewencja w pełnym umundurowaniu, i nagle patrzą – otwarta kawiarnia. "Wejdźmy może tutaj" – rzucił jeden z nich. I tak im się spodobało, że wyszli dopiero po negocjacjach załogi "KP" z policją.
Później wyszło na jaw, że w lokalu "Krytyki Politycznej" policja znalazła pałki, kastety i gaz łzawiący, ale – oświadczyli ludzie z "Krytyki" – to wszystko zostawili tam antyfaszyści. Jak wiadomo, kastet jest jednym z podstawowych narzędzi walki z faszyzmem.
Następnie dowiedzieliśmy się, że niemiecki antyfaszysta, który zaatakował jednego z członków grupy rekonstrukcyjnej, tak naprawdę miał pełne prawo się bronić, bo został obrażony. Członek grupy rekonstrukcyjnej krzyczał podobno coś w rodzaju "Szwaby do domu". Tu podziwiać trzeba biegłą znajomość języka polskiego i historii niemieckich gości, którzy zrozumieli bezbłędnie przesłanie tego okrzyku, równie bezbłędnie rozpoznali faszystowskie mundury Legii Nadwiślańskiej z początku XIX w. i wyciągnęli wnioski.
Najdowcipniejsza była jednak zapowiedź przedstawicieli "Krytyki Politycznej", że będą pozywać za szarganie ich dobrego imienia i sugerowanie związków z... no właśnie? Z kim? Bo skoro nie było żadnych niemieckich bandziorów, lecz jedynie niemieccy antyfaszyści słusznie wdający się w poliglotyczne spory ideowe z faszystami na Nowym Świecie, to jakich związków tu się wstydzić?